40 lat minęło... Kryzys wieku średniego.
40 lat minęło... Kryzys wieku średniego.

Zamiast wstępu…

Kto ośmieliłby się twierdzić, że nigdy nie zdarzyło mu się stracić gruntu pod nogami i o mało co się nie utopić? Wciągnięci w straszny wir, czujemy jak błyskawicznie toniemy. Porażka zdaje się nieunikniona. Nie pozostaje nic innego, jak pragnąć dotknąć wreszcie dna i z całych sił energicznym odbiciem postarać się, wbrew wszelkiej nadziei, wypłynąć na powierzchnię.

 

 

 

 

A tymczasem, czy nie trzeba by było w tym właśnie momencie pozwolić się pochłonąć, ośmielić się spojrzeć na swoje życie we wszystkich jego aspektach, bez obawy o to, że trzeba się przyjrzeć jego najciemniejszym obliczom? Tym, które zbyt często każą nam jednym machnięciem ręką zmieść całe lata życia, ponieważ w głębi wiru widzimy jedynie nicość. Taka rewizja jest zbawienna. W rzeczywistości, pozwalając w ten sposób ściągnąć się na dno, aż do własnej nicości, możemy zadecydować o wejściu do krainy głębi naszego serca. Nie do Nibylandii, do której mielibyśmy pokusę uciec, ale do krainy prawdziwie rzeczywistej, posiadającej swoją kartografię i historię, historię naszego życia. To o takie zanurzenie chodzi, kiedy dobijamy do etapu życiowego zakrętu.

 

I od nas jedynie zależy przemienienie go w łaskę, łaskę autentyczną, nawet jeśli jest ona najczęściej bolesna w doświadczeniu. Prawidłowo zresztą używa się tu nazwy kryzysu. To kryzys wieku średniego. Na skrzyżowaniu dróg, pomiędzy młodością a starością, możliwe jest nadanie swemu życiu nowego kierunku. Inaczej mówiąc – nadanie nowego sensu, pod warunkiem jednak, że nie będziemy się czepiać jakiegoś wyobrażenia młodości i że nie będziemy jej przeceniać. Pod warunkiem również, że nie będziemy przedstawiać sobie w czarnych kolorach obrazu starości, jaki sobie stworzyliśmy…

 


Byłoby jednak zarozumiałością, by uzbroiwszy się w swoją busolę, liczyć na własne siły w tej pogoni za właściwym kierunkiem. Zresztą kryzys mocno by te siły osłabił. By przejść przez tę próbę – ponieważ kryzys wieku średniego właśnie nią jest – należy się uciec do absolutnie szczególnej łaski, do łaski zawierzenia. Wejście w proces zawierzenia prowadzi do pojednania z naszą ludzką naturą w szerokim tego słowa znaczeniu; do pojednania z człowiekiem, jakim się jest, ze swoimi siłami i swoimi słabościami, swoimi zaletami i swoimi wadami. Do zaakceptowania się takim, jakim się jest. Aby to osiągnąć, dobrze byłoby zrzucić maski i fałszywe pozory. Jeśli kryzys wieku średniego jest próbą, to jest próbą prawdy. Nadanie nowego sensu naszemu życiu to przede wszystkim zadecydowanie o byciu prawdziwym. Nie jesteśmy sami w tej walce o prawdę. I doświadczamy tego właśnie w samym środku tej próby.

 

 

UWIELBIAJ I ZAWIERZ SIEBIE

 


 „Nie niepokój się o wartość twego życia, o jego anomalia, rozczarowania, o jego przyszłość mniej czy bardziej zagmatwaną i ciemną. Czyń to, co Bóg zechce. Ofiaruj Mu, pośrodku Twoich niepokojów i niezadowolenia, ofiarę duszy upokorzonej, która składa ukłon mimo wszystko właśnie surowej Opatrzności… Nieważne, że w głębi siebie samego czujesz jakby naturalny ciężar, skłonność do zamknięcia się w sobie, w swoich smutkach i brakach… Nieważne, że po ludzku, czujesz się „przegrany”, skoro Bóg znajduje Cię udanym i według swego upodobania… Powoli Pan cię zdobędzie i zyska dla siebie… Błagam cię, kiedy poczujesz się smutny, sparaliżowany – uwielbiaj i zaufaj. Uwielbiaj, ofiarując Bogu swoje życie, które wydaje ci się zniszczone różnymi okolicznościami: nie ma piękniejszego daru jak rezygnacja z tego, kim mogliśmy być! Zaufaj, ślepo zatrać się w zawierzeniu Naszemu Panu, który pragnie sprawić, byś był Go godzien i który do tego doprowadzi, nawet jeśli do końca pozostaniesz w ciemności, bylebyś tylko trzymał Jego rękę, zawsze tym mocniej, im bardziej jesteś zawiedziony, zasmucony.

 


Bądź całkowicie szczęśliwy, mówię ci to. Trwaj w pokoju. Bądź niestrudzenie łagodny. Niczemu się nie dziw, ani twojemu fizycznemu zmęczeniu, ani twoim moralnym słabościom. Spraw, by narodził się i zachowuj zawsze na swej twarzy uśmiech, odblask uśmiechu naszego Pana, który pragnie działać poprzez ciebie i dlatego coraz bardziej zajmować twoje miejsce. W głębi swej duszy umieść przede wszystkim jako podstawę wszelkiego działania, jako kryterium wartości i prawdy, myśli, które cię zalewają, niezmienny Boży pokój. Ponieważ twój czyn musi nieść daleko, powinien emanować on z serca, które cierpiało: to prawo, w sumie słodkie… Kiedy poczujesz się smutny, uwielbiaj i zaufaj” .  Teilhard de Chardin

 

 

Za: "Kryzys wieku średniego" Andre Daigneault

Cdn.