Błogosławiony tygodnia - 1.08. - Aleksy Sobaszek
Błogosławiony tygodnia - 1.08. - Aleksy Sobaszek

„Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko - wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie.”( Iz 34,15-16)

 



Jak bardzo Bóg troszczy się o nas – jak pasterz o swe owce  – niezależnie od tego w jakiej jesteśmy życiowej sytuacji. Jemu zawsze na nas zależy! Takim pasterzem na wzór Boga był bł. Aleksy Sobaszek – kapłan. Nawet w kajdanach, w obozie, wśród niewyobrażalnych cierpień i upokorzeń - sercem był przy swoich „owieczkach”. Ofiarował siebie za swoich parafian.

 

Aleksy urodził się 17 lipca 1895 r.w Przygodzicach Wielkich w dekanacie Ostrowa Wielkopolskiego na ziemi kaliskiej, ówcześnie w zaborze niemieckim. Po pewnym czasie rodzina przeprowadziła się do Ostrowa; tam w czasie I wojny światowej zmarła matka Aleksego.
W 1914 r.Aleksy zdał maturę w gimnazjum w Ostrowie, znanym w czasach zaborów jako kuźnia polskich kadr i ośrodek walki z germanizacją. Wstąpił do seminarium; był zdolnym studentem i władze kościelne sprawiły, że wiedzę teologiczną pogłębiał także na uczelniach niemieckich w Münster i we Fryzyndze.

 

Święcenia kapłańskie przyjął w 1919 r. Pracował jako wikariusz w Wągrowcu (lata 1919-1920), w Słupach (od 1920 r.), Trzemesznie i Gnieźnie. Nie zaprzestawał douczania się - studiował filozofię i pedagogikę na Uniwersytecie Poznańskim. Przez pewien czas pracował jako prefekt seminarium w Gnieźnie. Był również prefektem gimnazjum w Szamotułach i Rogoźnie, gdzie zyskał opinię wybitnego nauczyciela i opiekuna młodzieży. Tę umiejętność pracy z dziećmi i młodzieżą wykorzystywał dalej, szczególnie od roku 1931, gdy został powołany na probostwo w Siedleminie pod Jarocinem.
Wybuch II wojny światowej spowodował, że na krótko opuścił swoją parafię. Po dwóch tygodniach wrócił i podczas Mszy św., ze łzami w oczach, prosił parafian o przebaczenie i zapewniał, że ich już nigdy nie opuści. Słowa dotrzymał. Miał możliwość wyjazdu do swojego brata mieszkającego w Niemczech, ale nie skorzystał z tej szansy. Gestapo przyszło po niego 6 października 1941 r., podczas gdy sprawował Mszę św. pogrzebową. Aleksy nie przerwał Mszy św. Niemcy poczekali i zatrzymali go po zakończeniu pogrzebu, nie pozwalając mu już wejść na plebanię. Zdążył jeszcze pożegnać się ze swoją gospodynią, mówiąc: „Tyle Pan Jezus cierpiał na krzyżu, musimy i my trochę pocierpieć”. Opuścił swoich parafian - w kajdanach. Z grupą księży, aresztowanych w innych parafiach, został umieszczony w osławionym Forcie VII - obozie koncentracyjnym Posen (w Poznaniu). Zabrano mu tam ciepłe okrycie. 30 października 1941 r.całą grupę przewieziono do obozu koncentracyjnego w Dachau. Ks. Aleksy został numerem obozowym 28086.

 

Zachowały się jego listy obozowe wyrażające ufność w wolę Bożą i świadomość cierpienia z Chrystusem oraz konieczność cierpliwego znoszenia cierpień dla Niego. Przebijała się w nich też tęsknota za śmiercią: „chciałbym już być u swojej Matki”. Jednego ze współwięźniów, przyjaciela-kapłana, który go spowiadał, prosił przed śmiercią o przekazanie pozostawionej w Siedleminie owczarni, że „wszystkie udręki i tortury jakie przyszło mi znosić w obozie, ofiaruję Bogu za swoich parafian; […] błogosławię wszystkim i proszę ich o modlitwę za swoją duszę”.  Katorżnicze życie obozowe, praca ponad siły i głód szybko wyniszczały. Aleksy przetrwał 9 miesięcy. 25 lipca 1942 r.przeniesiono go do rewiru dla chorych. Dostał krwawej biegunki i 1 sierpnia 1942 r.odszedł do Pana. Ciało spalono w obozowym krematorium. Beatyfikował go św. Jan Paweł II w dniu 13 czerwca 1999 r.podczas Mszy sprawowanej w Warszawie w gronie 108 polskich męczenników II wojny światowej.

 

za: liturgia godzin

 

Gdy spotyka nas cierpienie, niesprawiedliwość bądź inne niepowodzenie zadajemy sobie pytanie – dlaczego? Jaki to ma sens? Dlaczego ja? Za co? Tymczasem wiara podpowiada, że BÓG MA TAKI PLAN. Prowadzi nas i nigdy nie opuszcza. Kocha i  trzeba nam się tej jego bezwarunkowej miłości uchwycić. Nawet gdy wymaga to od nas zaufania w ciemno. Tylko taka wiara, taka nadzieja i taka miłość może nam pomóc wytrwać w najtrudniejszych życiowych zawirowaniach. A ponadto tylko w ten sposób osiągamy osobistą świętość i wydajemy owoc stokrotny.

 

Opracowała s.M. Elżbieta Bujok