Działanie Ducha Świętego. Świadectwo z Paryża.
Działanie Ducha Świętego. Świadectwo z Paryża.

Wytrwałość rodzi owoce. Dzięki naszej wierności pozwalamy działać Duchowi Świętemu. Doświadczyłam tej prawdy w kaplicy podparyskiego szpitala, w którym pracuję.

 


We wszystkie piątki spotykamy się z personelem medycznym na wspólnej modlitwie w szpitalnej Kaplicy. Historia tych spotkań przed Bogiem wiąże się z Jeanem Remi Garbayem - lekarzem pracującym w tymże szpitalu – leczącym chorych na raka, który dostrzegł głębszą potrzebę swoich pacjentów.Doszedł on do wniosku, że leczenie ich ciała nie wystarcza, potrzebują jeszcze wsparcia duchowego. Nie zniechęciły go trudności... Do współpracy zaprosił pielęgniarkę Sylvie Miot, i na przemian przygotowywali teksty modlitwy. Spotykali się na modlitwie w każdy piątek o godz.13.00. W czasie godzinnej przerwy pół godziny poświęcali na modlitwę, potem dopiero jedli posiłek i wracali do pracy. Mimo, że zapraszali na modlitwę, nikt nie przychodził, modlili się tylko we dwoje. Modlitwa i czas spędzony przed Bogiem miał (i ma) dla nich ogromną wartość.

 

Kiedy pojawiłam się w szpitalu, jako odpowiedzialna za pracę pastoralną chorych, niemal natychmiast lekarz się ze mną skontaktował. Modliliśmy sie już w trójkę, czasami ktoś jeszcze przyszedł, a czasami lekarz musiał zostać na bloku operacyjnym. Oczywiście zgodziłam się na przygotowywanie modlitw i prowadzenie ich na przemian z Sylvie.  Był też czas, że przychodziła pokusa, zastanawialiśmy się : « Czy warto? ». i  przychodziliśmy dalej. Sylvie przyznała kiedyś, że na początku trudno jej było przychodzić na modlitwę, uważała, że lepiej byłoby ten czas spędzić z koleżankami przy kawie. Walczyła jednak ze zniechęceniami i wiernie przychodziła na modlitwy. « Teraz odczuwam potrzebę modlitwy i nie wyobrażam sobie, abym mogła nie przyjść do Kaplicy » - powiedziała.

 


W 2016 roku, dwa tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia, lekarz Jean Remi Garbay wyjechał z rodziną w Alpy. Lubił uwielbiać Boga w Jego stworzeniu. Niestety Alpy zabrały mu życie, zginął w czasie wędrówki po górach. Jego śmierć była ogromnym ciosem. Najpierw dla bliskich, ale też i dla personelu medycznego oraz pracowników całego szpitala. Kiedyś zaproponawałam Mszę św. w kaplicy. Inicjatywę przejęli lekarze: zorganizowali dużą salę (wiedzieli, że będzie ich wielu), dyrekcja szpitala zawiadomiła rodzinę. Ja miałam tylko sprawdzić, czy wszystko dobrze przygotowali i przynieść to, co potrzebne do Mszy św. Na Eucharystii było ponad 100 osób, wszyscy przyszli pożegnać się z wyjątkowym lekarzem i wspólnie się za niego pomodlić. Przyszli również muzułmanie, protestanci i wyznawcy innych religii.

 

 

 


Po śmierci lekarza Jean Remi Garbay kontynuujemy dzieło, które zainicjował. Jest nas coraz więcej. Pewnego dnia po modlitwie rozmawiałam z Wiktorią, która dziękowała za ten czas i powiedziała: « Siostro, dzięki modlitwie zaczynamy mówić o Bogu. Wcześniej nigdy takie tematy nie były poruszane, ponieważ we Francji szpital to miejsce świeckie, a religia to sprawa prywatna.Kiedy co piątek szłam na modlitwę, koleżanki były ciekawe, gdzie idę. I tak zaczęła się rozmowa o Bogu ». Wiktoria przyprowadziła na modlitwę kilka koleżanek, z którymi pracuje.

 


Kiedy przygotowałam tekst do modlitwy na Uroczystość Bożego Ciała, pomyślałam, że dobrze byłoby z tej okazji uwielbić Boga w Najświętszym Sakramencie. Mieliśmy więc pół godziny adoracji. To było prawdziwe natchnienie Ducha Świętego. Wszyscy wpatrywali się w Chrystusa. Po skończonej modlitwie, ludzie poprosili, aby adorować Jezusa w Najświętszym Sakramencie w każdy piątek. Uważali, że podczas adoracji w kaplicy było inaczej. Wyjątkowa cisza przeplatana pieśnią i modlitwą w szczególny sposób przenikała do naszych serc, wypełniając je prawdziwą obecnością Chrystusa.  Sylvie Miot (pielęgniarka) przeszła na emeryturę, trochę się martwiłam, że zostanę sama do przygotowywania i animacji piątkowych modlitw, ale niepotrzebnie, to przecież dzieło Boże... Duch Święty już wszystko przewidział. Sylvie powiedziała, że chciałaby zostać członkiem naszej ekipy pastoralnej. Oczywiście zgodziłam się z wielką radością. Sylvie jest mi wielką pomocą, ponieważ w szpitalu pracowała wiele lat i nieraz mi podpowiada, co jeszcze mogę uzyskać w szpitalu, aby nasza ekipa mogła jeszcze lepiej działać. A wszystko z myślą o Chrystusie w cierpiącym człowieku.

 


Raz zdarzyło się, że nasz kapelan szpitalny - ks. Marc Soyer powiadomił mnie, że nie może przyjechać do szpitala, więc nie będzie Mszy świętej, tego dnia i ja spóźniłam się do pracy. Kiedy przyszłam ludzie zaczęli już wychodzić z Kaplicy. Christine mówiła, że widzieli ogłoszenie o tym, że Mszy nie będzie. Siedzieli w ciszy w Kaplicy, ktoś zaproponował, by razem przeczytać Słowo Boże. Przeczytali  czytanie, psalm i Ewangelię, a potem w ciszy rozważali Słowo Boże. Nieustannie dziękuję Duchowi Świętemu za tak bogate działanie w sercach ludzi, którego jestem świadkiem.
                       

Pozdrawiam z Paryża

s.M. Damiana Lukaszczyk