Naśladować bł. Edmunda Bojanowskiego
Naśladować bł. Edmunda Bojanowskiego

Poprzez kanonizację czy beatyfikację autorytetem Kościoła zostaje potwierdzone, iż życie i działanie jakiegoś konkretnej osoby może być bezsprzecznym wzorem dla nas. W ten sposób postać błogosławionego czy świętego staje się dla nas nie tylko autorytetem duchowym, ale i zachętą, prowokacją, rachunkiem sumienia. Może się komuś wydawać, że najbardziej czcimy świętego sławiąc go, nawiedzając jego sanktuaria i prosząc go o łaski. To jest nieprawda. Najbardziej oddajemy należny kult świętemu poprzez jego naśladowanie.

 

 

Naśladować świętych to nie znaczy robić dokładnie to co oni robili, ale realizować ideały, którymi żyli. Mając to na uwadze, w czym możemy naśladować błogosławionego Edmunda Bojanowskiego? Oczywiście można by na te temat dużo powiedzieć. Ja chciałbym dzisiaj zwrócić uwagę na trzy rzeczy istotne w realizacji świętości, które jawiły się w życiu bł. Edmunda w sposób heroiczny i które są bardzo aktualne dla każdego z nas, mianowicie na modlitwę, czynną miłość bliźniego i, po trzecie, dobrowolne podejmowanie krzyża.

 

 

 

 


a. Modlitwa, łączność z Bogiem. Pan Jezus powiedział wyraźnie apostołom: „Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15, 4-5). Dlatego tak ważna jest nasza łączność z Chrystusem, która realizuje się przez modlitwę. Bez łączności z Chrystusem, bez wszczepienia się w Chrystusa nie możemy dojść do świętości. Jak przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego „Postęp duchowy [czyli dążenie do świętości] zmierza do coraz bardziej wewnętrznego zjednoczenia z Chrystusem” (n. 2014). Trudno w krótkim kazaniu wchodzić w szczegóły w tym względzie gdy idzie o bł. Edmunda. Niemniej jednak był on przez wszystkich postrzegany jako człowiek modlitwy. Całe jego życie i działania przesiąknięte były modlitwą. Ona łączyła go z Bogiem, w którego obecności żył i działał.  Z jednej strony, z modlitwy czerpał światło, natchnienie, z drugiej zaś strony odwagę i siłę do konsekwentnego realizowania zrodzonych na modlitwie zamysłów i planów. Jest godnym podziwu, że jako człowiek świecki codzienne uczestniczył we Mszy świętej w oddalonym o trzy kilometry sanktuarium na Świętej Górze w Gostyniu, zaś w niedziele i święta nakazane uczestniczył także w drugiej Mszy świętej i w nieszporach, że niejednokrotnie spędzał większą cześć dnia w kościele, bo – jak napisał  – tak bardzo czuł potrzebę rozmowy z Chrystusem. Jest godnym podziwu jego kult Najświętszego Sakramentu (często adorował wystawiony Najświętszy Sakrament), jak również Najświętszego Serca Jezusowego, Męki Pańskiej, Matki Bożej i świętych (zwłaszcza św. Józefa), oraz wierność różnego rodzaju praktykom religijnym. Tak, modlitwa, ciągła łączność z Chrystusem była niewątpliwie motorem jego działania. On liczył na Chrystusa jak latorośl na winny krzew.

 

 

 

 

b. Miłość bliźniego. Drugi element świętości na który chcę zwrócić uwagę, to czynna miłość bliźniego. By zdać sobie sprawę z tego, o jak ważną sprawę chodzi, wystarczy przypomnieć opis sądu ostatecznego. „Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: «Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie, byłem nagi, a przyodzialiście Mnie [itd., …]. Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili […] Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili»” (Mt 25, 31-46).

 

 

 

 

Kto choćby trochę zna postać bł. Edmunda, nie może nie odczuwać zachwytu wobec jego heroicznej miłość bliźniego, którą uważał za swoje powołanie. W potrzebującym – zwłaszcza w wymagających szczególnej troski dzieciach – dostrzegał Chrystusa. Jego działalność to nic innego jak właśnie hojna realizacja bezinteresownej miłości bliźniego. Urzeczywistniał tę miłość zarówno poprzez różnego rodzaju instytucje, jak Kasyno Gostyńskie, ochronki, szpital i sierociniec utworzone przez niego podczas epidemii cholery, założone przez siebie zgromadzenie zakonne, stowarzyszenie św. Wincentego a Paolo, któremu przewodniczył, jak również realizował tę miłość poprzez aktywność literacką oraz sposób odnoszenia się do innych i okazywaną dobroć w różnych konkretnych sytuacjach. Osobiście pomagał chorym, biednym, np. sam rozdzielał biednym zupę, pomagał jeść, przynosił lekarstwa, itd. Bardzo wymownym jest przeżywany przez niego ból, jeżeli nie mógł komuś pomóc. W tym wszystkim są jeszcze dwie rzeczy do podkreślenia: a) starał się nie tylko o potrzeby materialne różnych ludzi ale chyba jeszcze bardziej o ich potrzeby duchowe: to powinno być dla każdego z nas bardzo ważnym wyzwaniem (także gdy chodzi o rodziców i wychowawców względem dzieci); b) wszystko to spełniał z wielką pokorą, przejawiającą się w najbardziej służebnych posługach a także w tym, że zwracał się do bogatych o pomoc materialną, niejako żebrał, by móc przyjść z pomocą najbardziej potrzebującym.

 

 

 

 

c. Krzyż. Trzecim elementem świętości, o którym chciałbym wspomnieć to ochocze podejmowanie krzyża. Nie chodzi tutaj o jakąś rzecz małej wagi ale o istotny wymóg życia chrześcijańskiego i świętości. Pan Jezus powiedział bardzo wyraźnie: “Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24; Mk 8,34; Łk 9,23); “Kto nie nosi swego krzyża i nie idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27), co więcej, jak czytamy w Ewangelii św. Mateusza, “Kto nie bierze swego krzyża i nie idzie za Mną, ten nie jest Mnie godzien” (Mt 10,38). Tak, „kto nie bierze…. Toteż Katechizm Kościoła Katolickiego mocno podkreśla: „Droga do doskonałości wiedzie przez krzyż. Nie ma świętości bez wyrzeczenia i bez walki duchowej” (n. 2015). Także ten wymóg świętości znajduje bardzo mocne urzeczywistnienie w życiu bł. Edmunda. Był on gotowy na każdy trud, ofiarę, wyrzeczenie, by pomóc bliźniemu i bronić słusznych spraw. Mimo wątłego zdrowia nie oszczędzał siebie w spełnianiu podjętej przez siebie misji, w podejmowaniu trudu. Było to bardzo widoczne zwłaszcza w czasie epidemii gdy dzień i noc odwiedzał chorych i poszkodowanych, by przyjść im z pomocą, także – a może zwłaszcza – tą duchową. Nie zrażały go trudności, przeciwdziałania ze strony innych, pomówienia. Powiedziałem, że codziennie uczestniczył we Mszy świętej w oddalonym o trzy kilometry sanktuarium. Należy przy tym zwrócić uwagę, że tę drogę pokonywał zwykle pieszo „mimo niesprzyjającej pogody (deszczu, silnych wiatrów, mrozu, śniegu, błota, itp.) a przecież dokuczała mu choroba, zwłaszcza ból w piersiach, który coraz bardziej się powiększał […] Niejednokrotnie, idąc, brnął w śniegu po kolana i docierał do kościoła zdyszany i spocony w butach zupełnie przemoczonych” (Positio super virtutibus, CIX). Nie narzekał na cierpienia, lecz cieszył się z nich w przekonaniu, że pomogą mu one zasłużyć na wieczne szczęście. Nie obce mu były dobrowolne umartwienia i wyrzeczenia. Umiał zrezygnować z własnej przyjemności widząc konieczność pomocy innym. Tak, idąc a Chrystusem i z Chrystusem brał ochoczo krzyż. Do podejmowania krzyża, tzn. do ofiarności dla potrzebujących zachęcał także siostry, jak również i dzieci, np. by oddawały część swego posiłku zgłodniałym (zob. tamże, CXIII).
Zakończenie

 

 

 

 

Tak, bł. Bojanowski swoim słowem a przede wszystkim przykładem życia uczy nas i przynagla do doskonalenia naszej modlitwy, która jednoczy nas z Chrystusem; do hojnej służbie bliźniemu, zwłaszcza tym najbardziej potrzebującym; oraz do tego, byśmy w naszym życiu realizując wolę Bożą nie bali się krzyża, nie bali się trudu, lecz podejmowali go z miłością. Przedmiotem naszych próśb o wstawiennictwo bł. Edmunda powinno być właśnie to, byśmy jego przykład, ideały którymi żył, umieli realizować i umieli je realizować coraz lepiej, w konkretnych warunkach naszego życia.

 

Kard. Zenon Grocholewski
Bł. Edmund Bojanowski – wyzwaniem i orędownikiem
Fragment kazania wygłoszonego z okazji XX rocznicy beatyfikacji bł. Edmunda Bojanowskiego, Poznań 15 czerwca 2019 roku

 

Foto: z Uroczystości w Luboniu