Powołanie do służby Bożej. Dlaczego moje dziecko?!
Powołanie do służby Bożej. Dlaczego moje dziecko?!

„Jeżeli od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5, 38-39).

 


Jakie są rodziny tych, którzy odczytują powołanie do poświęcenia życia na służbę Bogu? Czy powołanie dziecka to wynik oddziaływania rodziny czy też Bożego tchnienia? Co robić, gdy dziecko powie: chcę się poświęcić Bogu? Człowiek przychodzi na świat, wzrasta i dojrzewa w rodzinie. „Rodzina jawi się jako swoisty «ogród» lub «pierwsze seminarium», w którym ziarna powołania, obficie zasiane przez Boga, mogą zakiełkować i wzrastać aż do pełnej dojrzałości” - pisał przed kilkunastu laty Jan Paweł II w Orędziu na 31. Światowy Dzień Modlitw o Powołania. Doświadczenie formatora powołanych uczy jednak, że powołania rodzą się nie tylko na gruncie rodzin wzorowych, głęboko wierzących i zaangażowanych w życie Kościoła, ale także w rodzinach niepełnych i dysfunkcyjnych, czasem w rodzinach niedowiarków lub ludzi religijnie obojętnych. Czy więc Ojciec Święty idealizował, a może zwyczajnie nie miał racji? Spoglądając na powołanie, jako na rzeczywistość, której dynamikę wyznacza sam Bóg, powiedzieć można, że jest jeszcze inne wyjście. W rodzinie konstytuuje się człowieczeństwo. Niezależnie od swej kondycji duchowej, religijnej i moralnej, rodzina zaszczepia w człowieku fundamenty, na których Bóg buduje gmach powołania.
 

 

Formacja ludzka


Chrześcijanin, poszukujący Bożego planu na życie, w rodzinie właśnie odnajduje wzorce, które powiela (świadomie bądź nieświadomie) w dorosłym życiu. Formacja powołanych do kapłaństwa opiera się jak na fundamencie na formacji ludzkiej, będącej w istocie jedynie kontynuacją osobowościowych „szlifów”, jakie otrzymuje się w domu rodzinnym. Rozeznający swoje powołanie na progu dorosłości (lub później) przychodzi do formacyjnej wspólnoty, czyli seminarium lub nowicjatu, już ukształtowany. Dojrzewanie do potwierdzenia swego życiowego powołania nie oznacza więc budowania od podstaw. Seminarium to pewien ważny etap życia powołanego, ale nie jego początek. Już od starożytności Kościół posługuje się formułą gratia suponit naturam (łaska buduje na naturze) dla wyjaśnienia tajemnicy współpracy człowieka z Bogiem. Życie i doświadczenia rodziny stanowią tę naturalną podstawę powołania do poświęcenia się Bogu na służbę. Można by powiedzieć, że powołanie buduje się na rodzinie. Matka, ojciec i rodzeństwo uczą człowieka życia społecznego: jak budować i podtrzymywać relacje, jak odcinać się od pokus egoizmu, jak być odpowiedzialnym za siebie i innych, jak kochać bezinteresownie i ofiarnie. Powołanie do radykalnego pójścia za Jezusem i oddania Mu swego życia dokonuje się natomiast we wspólnocie Kościoła. Ów wspólnotowy rys nie jest okolicznością dodatkową, przypadkową i nie może być nigdy marginalizowany. Powołanie dojrzewa w Kościele, ale jego fundamenty ukształtował Kościół domowy - rodzina. Właśnie z tego powodu powiedzieć można, że jakość powołań zależy od kondycji rodzin.

 

 

Zdziwienie


Decyzja córki lub syna, by podjąć przeczuwane w sercu wezwanie Boże, jest niekiedy dla  najbliższych powołanego zaskoczeniem. Powołanie, kształtując się w tajemniczej i osobistej relacji pomiędzy Bogiem i człowiekiem, dojrzewa bowiem w ciszy i skrytości serca. Zdarza się, że rodzina dziewczyny czy chłopaka, pragnących wstąpić do zakonu czy seminarium, czuje się oszukana, a przynajmniej niedoinformowana. Niepotrzebnie! Milczenie wobec najbliższych o wewnętrznych dylematach, natchnieniach i podejmowanych decyzjach nie powinno być odbierane jako zdrada, ale jako wyraz szacunku dla Boga, który powołuje. Zdziwienie wierzących rodziców powołanego prowadzić winno do wdzięczności wobec Boga. Wybór to przecież Boży. Stawiane Mu pytań: „dlaczego to nasze dziecko? dlaczego nie wiedzieliśmy prędzej? dlaczego nie kto inny?”, mogą stać się szansą na pogłębienie relacji z samym Powołującym. Zdarza się, że zaskoczenie Bożym wyborem przynagla bliskich do nawrócenia (natychmiast lub z czasem). Oddanie się Bogu przez jednego z członków rodziny stanowi zawsze możliwość duchowego pogłębienia i większego zaangażowania w życie Kościoła dla wszystkich.
 

 

Pokrzyżowanie planów


Bliskość rodzinnych więzi sprawia, że snujemy wspólnie plany na życie. Rodzice marzą o przyszłości swych dzieci, oczekują ich powodzenia, pragną szczęścia, z czasem zaczynają myśleć o wnukach. Powołanie dziecka do służby Chrystusowi żyjącemu w Kościele może te plany pokrzyżować. Przewidywana rozłąka i brak perspektyw na wielopokoleniową rodzinę (zwłaszcza w rodzinach niemających wielu dzieci) prowadzić może do biernego oporu („zrobisz, jak uważasz”) lub też czynnego sprzeciwu („nie możesz nam tego zrobić”).

 

Mówiło się dawniej, że rodzina po to ma wiele dzieci, by jedno przeznaczyć na służbę Bogu, drugie na służbę Ojczyźnie, a trzecie zachować dla siebie. Współcześni rodzice, mający najczęściej jedno lub dwoje dzieci, pragną je często zachować dla siebie. Ani jednak matka, ani ojciec nie są właścicielami życia swych dzieci. Nie wolno im więc odbierać wolności wyboru! Zarówno rodzice usiłujący na siłę niejako wmówić dziecku powołanie, jak i ci, którzy usiłują mu je obrzydzić i zakazać nawet myślenia o tym, krzywdzą swe dziecko. Dziś więcej jest tych, którzy zakazują… W czasach pierwotnego Kościoła, kiedy arcykapłani chcieli zakazać apostołom nauczania i występowania w imię Jezusa, pojawiła się inicjatywa Gamaliela, którego słowa można odnieść i do tej sytuacji: „Jeżeli od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem” (Dz 5, 38-39).

 

za: przewodnik-katolicki.pl