Spotkać Jezusa w drodze do Emaus
Spotkać Jezusa w drodze do Emaus

Eucharystia – jak wiemy – została ustanowiona przez Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy to przemienił chleb i wino w swoje Ciało i swoją Krew. Dzielenie się chlebem było później znakiem rozpoznawczym dla Apostołów i Jego Uczniów: to Pan. Na ile ta prawda formuje naszą codzienność. Z pewnością powiemy uczestnictwo w Eucharystii pomaga nam lepiej żyć, budować naszą wiarę. Niby to takie oczywiste, ale czy przypadkiem Eucharystia to jedno, a codzienność to druga część prawdy.

 

 

W DRODZE DO EMAUS


Przypatrzmy się pierwszemu spotkanie Jezusa z uczniami po Jego zmartwychwstaniu i spróbujmy potraktować je jako lekcję, którą nam zostawił. Jezus musiał wiedzieć, że prawda o Jego obecności pod postaciami chleba i wina będzie trudna dla jego uczniów.

 

NIE RADZILI SOBIE Z WIARĄ

Uczniowie znali nauki i wydarzenia, jakie miały miejsce za Jego życia. Z Ewangelii wiemy, że zaraz po wieczerzy, czyli po ustanowieniu Eucharystii, gdy tylko wyszli na zewnątrz wieczernika zaczęli się go wypierać przykładem jest św. Piotr, bali się przyznać, że z Jezusem chodzili. Tego samego dnia, gdy rozeszła się wieść o Jego zmartwychwstaniu dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Wygląda na to, że zwątpili, uchodzili z Jerozolimy. Jezus wykorzystuje tę sytuację. Ktoś powie i po co, przecież już wszystko powiedział, umarł na krzyżu dla naszego zbawienia, ale i zmartwychwstaniem. Jezus wiedział jak uczniowie nie radzili sobie z wiarą w Niego, a cóż dopiero z wiarą w Jego eucharystyczną postać.

 

 

Prześledźmy to spotkanie Jezusa z uczniami w drodze do Emaus. Wybrał „drogę”, która faktycznie była dla uczniów zwykłą ucieczką od wszystkiego, co się wydarzyło. Jezus wykorzystuje ten moment, by w ten sposób przypomnieć im co wydarzyło się w Wieczerniku i umocnić ich wiarę.

 

 

 

Widząc z jakim przejęciem rozmawiali, zapytał: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze”. Chciał poznać ich troskę. Żywo zainteresował się ich problemem. Kiedy poznał, powiedział do nich dość – powiedzielibyśmy - surowo: „O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy. Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając do Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego” (Łk 24,25-27).

 

POZNALI PO ŁAMANIU CHLEBA

Uczniowie słuchając nie poznali, że to Pan. Dzisiaj czytając ten fragment powiemy, jak mogli, przecież mówił tak jasno. Niestety, a jednak, dopiero gdy „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im, wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On znikną im z oczu” (Łk 24,30). Przemówiły gesty: poznali po łamaniu chleba! Patrząc na to wydarzenie, chyba wolno nam powiedzieć, Jezus ustawiał ich wiarę a może raczej umacniał. Był, dał się poznać i szybko znikł z oczu. Uczniowie musieli myśleć a raczej wmyślać się w to, co się wydarzyło. Innymi słowy, chcieli czy nie, Jezus formował ich wiarę w Jego obecność, w tym co robił i jak się zostawił.


Popatrzmy raz jeszcze na to co zrobił Jezus w drodze do Emaus, najpierw słucha, interesuje się ich problemem, a kiedy dostrzega, że nie zrozumieli wydarzenia „paschalnego”, zaczyna im wyjaśniać począwszy od Mojżesza poprzez wszystkich proroków (…) co zostało powiedziane o Nim samym. Uczniowie jednak nie dostrzegli związku z chwilą obecną. Gdy znikł im z oczu mówili do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał”. Czyż nie poruszające są słowa uczniów zwłaszcza dla nas, czytających ten tekst. Jeśli nie zostanie poruszone serce, które nie tylko współpracuje z rozumem ale go porusza, „napędza”, nigdy nie poznamy tego, co od Ojca pochodzi. „Twoje Słowo jest pochodnią dla stóp moich Panie i światłem na mojej ścieżce”, powie psalmista (Ps 119). Bez Słowa, które Ciałem się stało będziemy kroczyć tylko po omacku i w ciemności.

 

JEZUS MÓWI DO MNIE

Nie sposób nie postawić w tym miejscu sobie samemu pytania: czy moje serce, umysł „pała” tzn. „jest rozmiłowane, rozgrzane”, gdy słucham słów Jezusa, Jego apostołów, proroków, a także wyjaśnień, komentarzy na liturgii, we wspólnocie, w odosobnieniu. Czy pogłębiam swoją wiarę poszerzając wiedzę o sensie wszechświata, życia, wiary? Czy czytam Pisma? Biblia jest w naszym zasięgu! Bez tego serce nigdy nie będzie „pałało”, a i wiara będzie nikła i nie bez wpływu na codzienność. Wiarę otrzymujemy z przekazu, ze świadectwa.

 


Jezus po połamaniu chleba i podzieleniu się z uczniami, „znikną im z oczu” . Warto zwrócić na ten fakt uwagę. Zostawia Siebie pod postaciami chleba i wina, czyli On sam pod inną postacią. Znika! Tak jakby chciał powiedzieć, ta postać ma wystarczyć, tak już teraz będzie. Zostaliśmy podobnie jak apostołowie i jego uczniowie przygotowani nie tyko przez proroków ale przez Niego samego. Jezus wskazał na Pisma, które zapowiadały przyjście Mesjasza. W ten sposób pokazał, że przygotował uczniów i naszą wiarę w Jego realną obecność: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!” Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: „Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wydana” (Łk 22,14-20).

 

 

 

"TO JESTEM JA,TO JEST MOJA OSOBA"

Warto sobie w tym miejscu wyjaśnić, co w języku semickim znaczyło słowo „ciało”. Ciało i krew w tym języku oznacza „osobę”, nie część człowieka. Jeżeli więc Chrystus mówi: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane” (Łk 22,19), chce po prostu powiedzieć „to jestem Ja, to jest moja Osoba”. Podobnie ma się rzecz z „krwią”, ona to oznacza „życie”, bez niej nie ma życia, a tym życiem dla człowieka jest sam Chrystusa. Ciało to sam Jezus, zaś krew to Życie, czyli dał nam Siebie jako Życie, które gdy będziemy spożywać pod postaciami chleba i wina sprawi, że osiągniemy „Życie Wieczne”, a oto przecież chodzi. U św. Jana ewangelisty czytamy: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (3,16).
Zwróćmy uwagę z jaką troską Bóg przygotował nam drogę do życia, życia wiecznego. Jak z niej korzystamy? Teksty proroków, apostołów, ewangelistów mamy już dzisiaj w ojczystym języku, to w nich zawarte jest Słowo Życia.

 

WRÓCILI DO JEROZOLIMY

To nie koniec tego, co wydarzyło się w Emaus. Kiedy uczniowie zostali sami po zniknięciu Jezusa, jeszcze „w tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi”, którzy im oznajmili «Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi». Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba” (Łk 24, 33-35). Poczuli potrzebę dzielenia się tym spotkaniem: poszli i oznajmili innym. Dalej czytamy, że „gdy tak rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich… (Łk 24,36). Jest rzeczą niemożliwą, by spotkać się z Jezusem, nie dzielić się Nim. Poczuli potrzebę serca, by oznajmić innym, że Jezusa spotkali, że On żyje. Uczeń Jezusa, który uwierzy i przyjmuje Go za „swoją drogę”, ma potrzebę świadczenia o Nim. Świadectwo jest częścią wiary. Nie możemy powiedzieć, że jesteśmy uczniami Jezusa, jeśli o Nim nie dajemy świadectwa.

 

Przypatrzmy się Jezusowi, przyłącza się do idących do Emaus, staje w pośrodku, gdy się zebrali razem. Wszędzie tam gdzie mówi się o Jezusie, On tam jest. Dał tego dowód: „stanął pośród nich”. Widząc ich zatrwożonych i zalęknionych pozwolił się dotknąć: „Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam. Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi” (Łk 24,39). Był prawdziwy z ciała i krwi! To już kolejny raz, gdy Jezus przekonuje, a tym samym umacnia wiarę swoich uczniów o tym, że jest.

 

 

 

JEZUS OBECNY TAKŻE DZIŚ

 Dzisiaj jest nie inaczej, właśnie tak, i to podczas Eucharystii. Jezus zostawił nam siebie tak w Słowie jak i pod postacią chleba i wina, czyli Ciała i Krwi, czyli Siebie. Powiedział: dotknijcie Mnie i przekonajcie się! Widzimy, jak bardzo Jezusowi zależy, by uczniowie uwierzyli. Dlaczego? Obecności Jezusa w życiu człowieka miała i ma na celu – po grzechu pierworodnym - doprowadzić ludzkość do życia wiecznego, do powtórnego spotkania człowieka z Bogu naszym Ojcem i Stworą.

 

Dla nas pozostał pod postaciami chleba i wina, jako nasz pokarm w drodze do Jego domu: Bóg tak umiłował człowieka, że posłał nam swego Syna. Przypomnijmy sobie fragmentowi „Modlitwy Arcykapłańskiej Chrystusa”: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17,3). Wcześniej Tomaszowi powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie…” (J 14,6). W Księdze Rodzaju czytamy: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”. Z powodu nieposłuszeństwa nie zostawił człowieka samemu sobie. Ukarał Adama i Ewę, wydalił z raju, w którym ich postawił, ale czytamy dalej: „Bóg sporządził dla mężczyzny i dla jego żony odzienie ze skór i przyodział ich” (3,21). I tu zaczyna się wielka tajemnica miłości jaką Bóg ma do człowieka. Człowiek wiedząc czego nie należy robić, zbłądził, a Bóg choć ukarał, sporządza okrycie i przyodziewa.

 

EUCHARYSTIA NAJWIĘKSZYM DAREM

Tak dzieje się do dziś. Eucharystia jest tym największym darem jaki mogliśmy otrzymać od Ojca, który posłał nam swojego Syna byśmy w drodze - po grzechu pierworodnym - nie ustali. Mając taki pokarm nie sposób nie osiągnąć celu, jakim jest życie w Bogu. Pod warunkiem, że korzystamy z otrzymanego daru podobnie jak pierwsi chrześcijanie.

 

DZIEŃ SŁOŃCA

Drugi wiek po Chrystusie św. Justyn męczennik tak opisuje niedzielną Eucharystię:
„W dniu zaś zwanym dniem słońca odbywa się na oznaczonym miejscu zebranie nas wszystkich, zarówno z miast, jak ze wsi. Czyta się wtedy pamiętniki apostolskie lub pisma prorockie (…), przełożony żywym słowem upomina i zachęca do naśladowania tych wzniosłych nauk. Następnie powstajemy z miejsca i modlimy się, po modlitwie przynosi się chleb i wino z wodą, nad którymi przełożony odprawia modły i dziękczynienia, ile tylko może, lud zaś odpowiada radosnym amen, - wreszcie następuje rozdawanie każdemu cząstki pokarmu eucharystycznego, nieobecnym zanoszą go diakoni…”.

 

 

Tak jest do dzisiaj. Zmianie uległy jedynie zewnętrzne formy. Przyjmowanie Ciała i Krwi Pańskiej jest możliwe. Ile i jak korzystam zależy od rozgrzanego serca, szukającego kontaktu ze Zmartwychwstałym. Jezus przecież powiedział, kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który Go posłał. Wiemy z Pism, posłany został przez Ojca, dawcę i Stwórcę naszego życie, które sami utraciliśmy. Wiara w życie wieczne to już nasz problem, tego nikt za nas nie zrobi.

 Słuchajmy, co mówi Jezus. Karmmy się Jego obecnością przyjmując z wiarą Ciało i Krew Pańską. Dzielmy się wiarą w Jego obecność w naszym życiu. Zacznijmy od Eucharystii nie tylko w niedzielę.

 

s.M. Honorata Typańska