Święty tygodnia - 31 lipiec - błogosławiona Zdenka
Święty tygodnia - 31 lipiec - błogosławiona Zdenka

Mówi się, że smutny święty, to żaden święty. „Święty uśmiechnięty” – śpiewa Arka Noego. Czego wyrazem jest uśmiech u każdego świętego? Spokojnego, dostatniego życia, bez większych problemów i trosk? A może na ich promienny wyraz twarzy ma wpływ zupełnie coś innego? Błogosławioną siostrę Zdenkę nazwano uśmiechniętą męczenniczką… Skąd uśmiech u tej siostry, która tak bardzo cierpiała?

 

Pierwsza Słowaczka, która dostąpiła chwały ołtarzy, urodziła się w Wigilię Bożego Narodzenia 1916 r w Krivej na Orawie jako dziesiąta z jedenaściorga dzieci Pawła Schelinga - rolnika i Zuzanny z domu Panikovej. Została ochrzczona 26 grudnia 1916 r.i otrzymała imię Cecylia. Rodzicom zawdzięcza religijne wychowanie. W latach 1922-1930 chodziła do szkoły podstawowej w rodzinnej miejscowości. W 1929 r.w jej parafii zamieszkały siostry ze Zgromadzenia Świętego Krzyża. Dzięki ich świadectwu życia i swojemu przekonaniu o byciu powołaną na drogę rad ewangelicznych, Cecylia postanowiła wstąpić do tego zgromadzenia. W 1931 r.razem z matką udała się do macierzystego domu Sióstr Świętego Krzyża w Podunajskich Biskupicach i poprosiła o przyjęcie do postulatu. Podczas jego trwania przez dwa lata uczyła się w szkole pielęgniarskiej, a potem ukończyła kurs radiologii. W 1936 r.rozpoczęła nowicjat, a 30 stycznia 1937 r.złożyła pierwsze śluby zakonne i przyjęła imię Zdenka.

 

 

W tym samym roku zaczęła pracować w szpitalu w Humennej we wschodniej Słowacji. Swoje obowiązki wypełniała sumiennie i z oddaniem. Wkrótce zaproponowano jej pracę w szpitalu państwowym w Bratysławie. Szybko zyskała uznanie lekarzy i wdzięczność pacjentów. Nazywano ją aniołem w ludzkim ciele, mówiono, że nie ma sobie równej między pielęgniarkami oraz swoją gorliwością przypomina założycielkę zgromadzenia - bł. m. Teresę Scherer. Przez wiele lat z wielkim poświęceniem pracowała jako asystentka na oddziale rentgenowskim. Siłę czerpała ze stałego kontaktu z Bogiem, który był jedynym celem jej życia. W jej "Notatkach duchowych" jest "Modlitwa o doskonałe wypełnianie obowiązków": Mój drogi Zbawicielu, nie dopuść, aby zabrakło mi zapału do wypełniania obowiązków mego powołania. Wejrzyj na mnie, za schronienie obrałam sobie Twoje Serce, abyś był moją mocą w walce, wsparciem w słabościach, światłem i przewodnikiem w ciemnościach.

 

 


Jej droga świętości była drogą codzienności, wszystko robiła w zjednoczeniu z Bogiem, Jemu zawierzała swe pragnienia, radości, troski i prośby oraz wynagradzała za grzechy. Serce Jezusa było dla niej źródłem uświęcenia i siły do życia w codzienności. W 1943 r.złożyła śluby wieczyste. W swoich notatkach zapisała: Nie chcę być jedynie połowiczną świętą, nie boję się cierpieć dla Ciebie.

 

 

W lutym 1948 r.władzę na Słowacji przejęli komuniści. Dwa lata później w ciągu nocy z 13 na 14 kwietnia zlikwidowano wszystkie zakony katolickie. Księży zamykano do więzień lub wyznaczano im przymusowe roboty fizyczne. Wielu zakonników wcielono do armii, umieszczano ich także w tzw. klasztorach "koncentracyjnych" bez prawa przyjmowania nowicjuszy. Do szpitala, gdzie s. Zdenka pracowała, często przywożono duchownych po okrutnych przesłuchaniach. W lutym 1952 roku znalazł się tam także jeden z księży, który następnego dnia rano miał zostać zamordowany albo wywieziony na Sybir. Podczas modlitwy s. Zdenka ofiarowała za niego swoje życie, a później dzięki sprytowi i odwadze udało jej się tego kapłana bezpiecznie wyprowadzić ze szpitala (wsypała strażnikowi do herbaty środek nasenny i zabrała mu buty, które dała księdzu). Stała się jednak główną podejrzaną i zastawiono na nią pułapkę. Wkrótce przywieziono do szpitala grupę trzech księży i trzech kleryków - była to prowokacja UB. Przy organizowaniu ich ucieczki s. Zdenka została wydana przez podstawionego szofera, który miał pomóc wywieźć księży.

 

 

29 lutego 1952 r.funkcjonariusze bezpieki otoczyli szpitalną kaplicę, aby aresztować ją, gdy przyjdzie na modlitwę. Ostrzeżona przed niebezpieczeństwem powiedziała: "Przyszła i na mnie kolej. Już do nich idę". Funkcjonariusze bezpieki nie mieli najmniejszego szacunku dla zakonnicy. W czasie przesłuchań topiono ją w kadzi z wodą, rozbierano do naga i wieszano na haku, a następnie bito, ciągnięto po korytarzu za włosy, zamykano w betonowej celi bez okien i światła. Nie odnosiła się z nienawiścią do prześladowców. Współwięźniowie opowiadali, że skatowana prawie na śmierć szeptała: Przebaczenie jest najważniejsze w moim życiu.

 

 

Po nieludzkich przesłuchaniach 17 czerwca 1952 roku skazano ją za zdradę stanu na 12 lat więzienia i 10 lat utraty praw obywatelskich, obarczając kosztami sprawy. Musiała pisać podanie o umorzenie kosztów, gdyż jako zakonnica i pielęgniarka nie była w stanie zapłacić takiej kwoty. Skierowano ją do zakładu karnego w Rimawskiej Sobocie. Po roku została przeniesiona do więzienia o zaostrzonym rygorze w Pardubicach. W więzieniu z odwagą i heroiczną cierpliwością znosiła przeciwności losu, świadoma, że cierpi za Chrystusa, kapłanów i Kościół. Cierpieć za tych, którzy cierpią i dać za nich moje życie - jak wyjaśniała sens swego życia jednej z uwięzionych z nią kobiet.

 

 

Mimo propozycji poprawy swojej sytuacji, odmówiła donoszenia na współwięźniów, za co spadły na nią nowe szykany. Od pierwszych miesięcy po aresztowaniu zaczęła chorować. Amputowano jej w więzieniu pierś z powodu nowotworu, miała gruźlicę narządu wzroku. Kiedy było jasne, że nie ma szans na wyzdrowienie, komunistyczne władze podjęły decyzję o jej zwolnieniu. Siostra Zdenka wyszła na wolność 16 kwietnia 1955 r.Po wyjściu z więzienia nie mogła zamieszkać ze swoją wspólnotą w domu zakonnym.

 

 


Zmarła 31 lipca 1955 roku w szpitalu Trnawie w czasie Mszy św - poprosiła, aby przyszedł do niej ksiądz z Panem Jezusem, bo czuje, że nie dotrwa do końca Eucharystii. Tak się stało, zmarła cicho, z uśmiechem na ustach. Trzy dni później w Trnavie odbył się jej pogrzeb. Jedna ze współwięźniarek s. Zdenki zgodnie z prośbą przyniosła na jej grób bukiet białych róż, gdyż te błogosławiona lubiła najbardziej, dołączając od siebie jedną czerwoną - symbol męczeństwa. W 1970 r.na wniosek rodziny i przyjaciół państwowy sąd dokonał rehabilitacji Cecylii Schelingovej. Podczas ekshumacji w 1979 r.przeniesiono jej szczątki do wspólnego grobu sióstr w Trnavie. Proces beatyfikacyjny został przeprowadzony w latach 2000-03. Dzisiaj ciało siostry Zdenki spoczywa w Podunajskich Biskupicach.

 

 


W tej błogosławionej Kościół ukazuje nam wzór świętości dostępnej dla każdego - zwyczajnej i radosnej. Ta chrześcijańska zwyczajność i radość jest dzisiejszemu światu najbardziej potrzebna. Poprzez świętych obcowanie Zdenka nadal jest pośród nas, a wszystkim zbolałym i utrudzonym ujawnia swój sekret: Ze śmiałym oddaniem będę wytrwale patrzeć aż do śmierci na boskie Słońce. Nie zastraszy mnie ani wiatr, który przygnał gęste chmury, bo to będzie tylko chwila. Moja ufność wtedy rośnie, bo wiem, że za chmurami jest moje ukochane Słońce.

 

 


Ks. Stefan Kośtial, który był tym pierwszym uratowanym przez błogosławioną kapłanem, pomimo kolejnego uwięzienia doczekał wolnej Słowacji i zmarł w wieku 90 lat, 5 kwietnia 2003 r.S. Zdenka została ogłoszona błogosławioną 14 września 2003 r.Sędzia, który wydał na nią wyrok, nawrócił się. "Odwaga, którą daje nam Bóg - napisała w swym dzienniczku - zawsze jest na miarę naszego cierpienia. Wraz z cierpieniem otrzymujemy też łaskę, aby móc cierpliwie je znosić. Nic nie zdoła mnie odstraszyć".

Za: ARCHIWUM GAZETKI - MAKSYMILIANEK NR 266/267 - LIPIEC/SIERPIEŃ 2014 R. parafii św. Maksymiliana w Luboniu –Lasku w Archidiecezji Poznańskiej

 

 

Uśmiechnięta męczenniczka… Odważna w przyjęciu krzyża, wierna swemu powołaniu do końca, obdarowana przez Boga łaskami. Skąd uśmiech? Można domyślać się, że bł. s. Zdenka widziała swoje Zycie z Bożej perspektywy. Ona wierzyła, że właśnie takie wypełnianie obowiązków ma głęboki sens w oczach Boga. Warto zatrzymać się i zastanowić – jak ja patrzę na to co w moim życiu się dzieje? A może podejmę ryzyko spojrzenia na siebie i swoje życie razem z Bogiem. Odwaga takiego patrzenia wymaga zaufania i oddania się Jezusowi, ale… to ryzyko NA PEWNO się opłaca. I tak każdy święty jest uśmiechnięty.