Korespondencja z Paryża
Korespondencja z Paryża

Każdy stara się zachować wymagany dystans fizyczny, ale dystans relacji osobowych maleje. Przez to codzienne klaskanie poznajemy lepiej naszych sąsiadów z ulicy, uśmiechamy się do siebie, pozdrawiamy, a rodziny więcej czasu spędzają razem. Świat zaczyna przypominać sobie o Bogu. 

 


Paryż, 1.04.2020 r.


Trudny czas epidemii koronowirusa to bolesne doświadczenie dla całego świata. Zastanawiam się, co o tym wszystkim myśli Pan Bóg? Coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie: co Bóg chce nam powiedzieć? I tak naprawdę to znamy odpowiedź, po prostu za mało było Boga w naszym życiu. W mojej wspólnocie siostrzanej, modlimy się, modlimy się i modlimy się nieustannie - ustami i całym swoim życiem jak tylko potrafimy, zresztą nie my same, wielu ludzi jednoczy się w modlitwie. Niektórzy zrobili sobie domowe ołtarzyki, modląc się różaniec z całą rodziną.

 

We Francji wobec wzrastającej liczby zarażonych oraz umierających, poszerza się krąg solidarnej modlitwy i wzajemnej pomocy. Może nie jest nas wielu, ale ufam Bogu, że dla tych kilku wiernych okaże swoje Milosierdzie. W Święto Zwiastowania na apel Arcybiskupa Paryża Ks. Michel Aupetit, w całej Francji o godzinie 19:30 we wszystkich kościołach, rozbrzmiewały dzwony wzywając do wspólnej modlitwy do Bożego Miłosierdzia o powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa oraz do modlitwy za lekarzy i pielęgniarki narażających swoje życie. Na oknach chrześcijan pojawiły się płonące świece. Kiedy pytamy starszych samotnych ludzi, czy możemy im pomóc, opowiadają piękne gesty ludzi: w jednym z bloków młodzi współmieszkańcy na drzwiach wyjściowych powiesili kartkę z napisem: „Jeśli ktoś potrzebuje pomocy chętnie pomożemy, zrobimy zakupy„ i zostawili swój adres mieszkania. My robimy zakupy sąsiadom z naszej ulicy. Cała Francja solidaryzuje się z lekarzami i pielęgniarkami, wspierając ich przez gest klaskanie w dłonie wychodząc o godzinie 20:00 każdego wieczoru przed swój dom, na balkon lub w oknie.

 

Każdy stara się zachować wymagany dystans fizyczny, ale dystans relacji osobowych maleje. Przez to codzienne klaskanie poznajemy lepiej naszych sąsiadów z ulicy, uśmiechamy się do siebie, pozdrawiamy, a rodziny więcej czasu spędzają razem. Świat zaczyna przypominać sobie o Bogu. Ufajmy i trwajmy w nieustającej jedności modlitewnej z różańcem w ręku i z modlitwą w sercu.

 

Pozdrawiam serdecznie

s.M. Damiana Lukaszczyk

 

 

 

Paryż, 1.04.2020 r.


We Francji epidemia koronawirusa nabiera rozpędu, odnotowuje się coraz więcej ludzi zarażonych i zgonów. Szpital, w którym pracuję, bardzo się zmienił, przed wejściem stoją pracownicy szpitalni, sprawdzają przepustki, wlewają płyn dezynfekujący do rąk oraz rozdzielają maski, które natychmiast trzeba zakładać na twarz. Wchodzi głównie personel szpitalny, chorzy są teraz zupełnie odizolowani, odwiedziny rodziny zabronione. W Szpitalu wszyscy chodzą w maskach, ale wirus nie odpuszcza i tak się przedostaje: zachorowało już 46 osób z personelu w tym 9 pacjentów, którzy są osłabieni przez nowotwór. Otwarto jeden oddział, by leczyć zarażonych z personelu szpitalnego. Od kilku dni nasz szpital przyjmuje również osoby z zewnątrz zarażone wirusem, ponieważ wszystkie szpitale są przepełnione. Otwarto jeszcze jeden oddział reanimacyjny, zaprzestano przeprowadzać operacje, aby jak najwięcej łóżek przeznaczyć dla wciąż przybywających chorych.  Ja w tym czasie nie odwiedzam chorych, aby ich nie narazić na zarażenie, odbieram tylko telefony od pacjentów, a do szpitala przychodzę na prośbę dwóch lekarzy: profesora Jean Charles Soria (dyrektor generalny szpitala) oraz profesora Philip Morris. Nasz kapelan szpitalny z powodu podeszłego wieku i towarzyszących mu chorób dla bezpieczeństwa pozostaje w domu.

 

Lekarze którzy zawsze przychodzili na Msze święte, dają piękne świadectwo wiary: „Z Eucharystii czerpię siłę do pracy, to dla mnie bardzo ważne”, mówi profesor Philip Morris, „Komunia święta to dla mnie codzienny pokarm, który daje życie” mówi profesor Jean Charles Soria, który wraz z żoną codziennie chodził na Mszę świętą, a z całą rodziną codziennie modlą się różaniec święty przy figurze Matki Bożej i po każdej odmówionej Zdrowaś Maryja zapalają kolejną świeczkę tworząc płonący świecami różaniec. Myślę sobie, że dla takich ludzi, choć może jest ich niewielu, Bóg okaże Miłosierdzie całemu światu.

 

W kaplicy szpitalnej w czasie celebracji eucharystycznej bez udziału księdza, dzielimy się Słowem Bożym, modlimy się i dziękujemy Bogu za dar Eucharystii. Z czasem w kaplicy jest nas więcej. Pragnienie Komunii Eucharystycznej wciąż rośnie, to nie ważne, że mówi się że konsekrowana Hostia pozostaje również Chlebem fizycznym i można się zarazić, dla nas liczy się głęboka wiara i tylko wiara w Żywy pokarm - Jezusa w Komunii Świętej. W kaplicy szpitalnej z zachętą do modlitwy zostawiłam różańce święte, aby z Maryją przez tą cudowną modlitwę chronić świat przed wirusem.

 

W sobotę 28 marca na telefon ze szpitala wyruszyłam w drogę, rodzina prosi o wsparcie duchowe dla chorej Henrietty, która jest na oddziale leczenia paliatywnego. Niestety, chwilę przedtem zanim przyszłam, chora oddała ducha Bogu, miała tylko 40 lat. Zastałam najbliższą rodzinę pogrążoną w smutku, modliliśmy się wspólnie, 12- letni Marcelin modli się ze łzami w oczach, ze złożonymi rączkami, smutno widzieć dziecko przy zmarłej mamie, tym bardziej przykro, że teraz z powodu epidemii nie mogę go nawet przygarnąć w geście głębokiego współczucia. A młody mąż martwi się, jak to teraz będzie z jej pogrzebem.

 

Dziś - to jest trzeciego kwietnia, piątek do kaplicy szpitalnej przyszło dwóch starszych Ojców ze wspólnoty karmelitów bosych. Z wielką pobożnością sprawowali Najświętszą Eucharystię w naszym niewielkim gronie. Do szpitala zaprosił ich dyrektor generalny Jean Charles Soria, ponieważ razem z Profesorem Philippe Morris mieli potrzebę Sakramentu Pojednania. Jestem zbudowana wiarą tych ludzi, a fakty same mówią za siebie, nie trzeba tu nic dodawać.

 

 

Złączona w modlitwie

s.M. Damiana Lukaszczyk