Wychowanie – nie rozpieszczanie czy uciekanie
Wychowanie – nie rozpieszczanie czy uciekanie

Dobry wychowawca poprzez swoje pełne zaangażowanie i stawianie wymagań potrafi ratować wychowanków przed nimi samymi, przed ich własną słabością, naiwnością, bezradnością. O tej prawdzie często, zapominają niektórzy współcześni wychowawcy i rodzice, stąd tylu nieszczęśliwych wychowanków: rozpieszczonych, uzależnionych, niezdolnych do miłości.

 


Bł. Edmund naprawdę uwierzył, że Bóg jest miłością i tylko z miłości do nas przychodzi po to, byśmy w miłości trwali, a przez to trwali w Nim. I stał się Edmund Apostołem Bożej Miłości, bo miłością uczył i wychowywał. Wierzył mocno, że najbardziej doskonali człowieka miłość Boga i bliźniego. Był przekonany, że musi ona być wszczepiana młodemu pokoleniu od bardzo wczesnych lat. Wychowanie jest sztuką, którą trzeba znać i umieć się nią posługiwać.

 

Odradzać ducha to budzić człowieka w człowieku


Dziś, kiedy budowanie relacji międzyludzkich staje się coraz trudnejsze istnieje ogromna potrzeba konsekwentnego przekazywania gruntowych zasad i kształtowania niezłomnych charakterów. Wychowanie musi być szczególnie umiejętnie prowadzone, by przede wszystkim ustrzec dziecko przed grożącymi mu niebezpieczeństwami. Aby współczesny człowiek, w pogoni za doskonaleniem ziemskiego życia potrafił się zatrzymać i odrodzić, trzeba proces wychowania, zaczynać od dzieci, bo zdaniem bł. Edmunda „od dzieci  trzeba zacząć odrodzenie ludzkości”. Edmund uważał, że najważniejszym celem wychowania jest, „aby człowiek stał się obrazem i podobieństwem Boga na ziemi”, dlatego też w tym kierunku zmierzały jego metody wychowawcze i cały program nauczania. Rozumiał doskonale, że człowiek z natury swojej jest istotą religijną i to, co wnosi religia jest tak ważnym elementem, że bez niego wychowanie nie miałoby sensu. Pozbawienie człowieka płaszczyzny duchowej w rozwoju osobowości poważnie okaleczałoby jego człowieczeństwo. 
Wśród cnót dobrego wychowawcy Edmund Bojanowski szczególnie podkreślał miłość. Siostrom posługującym w Ochronkach nakazywał wzrastać w miłości i miłować swoje posłannictwo, w miłości i do miłości wychowywać innych. Można powiedzieć, że wszystkie dzia¬łania Edmund Bojanowskiego były wielką pedagogizacją, zarówno dzieci, jak i dorosłych.  Jednym z głównych postulatów jego systemu ochronkowego, na który zaczęto zwracać uwagę prawie cały wiek później, było stawianie wychowania przed nauczaniem.


Tak wiele zależy od życia Ewangelią


Edmund Bojanowski zabiegał o kształtowanie określonych postaw i rozwijanie pozytywnych cech osobowości dziecka przed nauczaniem pojęciowym. Pisał on:  „Słowa nauki tu nie wystarczą: dzieci, lud nie słowem, lecz życiem uczyć trzeba, jak żyć mają”. Był on człowiekiem traktującym na serio swą godność ludzką i chrześcijańską.  Edmund Bojanowski był wychowawcą, który wiedzał, że największym darem, jaki dzieci mogą otrzymać od ludzi dorosłych, jest dar wychowania w duchu tej miłości, której uczy nas Jezus w swojej Ewangelii i którą On pierwszy nas pokochał. Rozumiał, że wychowanie to pomaganie dzieciom w uczeniu się dojrzałej miłości, gdyż od tego zależy los ich własny, a także ich rodzin i społeczeństwa.  A przetrwać może tylko ten naród, który buduje cywilizację miłości, opartą na Ewangelii Chrystusa i na Jego miłości. Współczesna pedagogika opiekuńcza jest przekonana, że znacznie łatwiej jest nauczyć dzieci czytania czy liczenia, niż ukształtować określone cechy osobowe, społeczne i narodowe. Błogosławiony Edmund Bojanowski zauważył, że łatwiej ten cel osiągnąć, gdy wartości te łączy się z przekazywaniem doświadczenia wiary. Dlatego przekazywał swoim wychowankom przede wszystkim miłość, szacunek, odpowiedzialność. Jako praktyk rozumiał, że dobry wychowawca to ktoś, kto odnosi najpierw sukcesy w wychowywaniu samego siebie, kto wymaga od siebie świętości. Największe wymagania wychowawcze stawia nam ten, kto najbardziej nas kocha, czyli Jezus Chrystus. Zachęca nas do naśladowania Jego wiernej i nieodwołalnej miłości. W ochronce bł. Edmunda wychowawczynie mają tak postępować wobec dziecka i dobierać takie metody, aby ono czuło, że jest kochane i szanowane.


Ratować wychowanka przed nim samym

 

Z doświadczenia pracy wychowawczej zauważam, że współcześnie jednym z błędów wychowawczych jest mylenie miłości z tolerancją czy akceptacją oraz chęć traktowania dzieci jak partnerów, a nie jak wychowanków, którzy zawsze potrzebują wsparcia, a czasem nawet upomnienia i konsekwencji wychowawczych. Dzisiaj spotykamy dzieci bardzo rozpieszczone, dla których sposób wychowania pomijający stawianie wymagań staje się przyczyną wielu problemów. Na pewno z bardzo dużym ciężarem zmagają się także dzieci z rodzin rozbitych. Znacznie mniej obciążone od nich są te , którym chociaż pod względem materialnym czegoś brakuje , z rodzin, gdzie nie żyje się łatwo, ale gdzie obydwoje rodzice są razem,  i  wspólnie, mądrze dbają o ich wychowanie. Dobry wychowawca poprzez swoje pełne zaangażowanie i stawianie wymagań potrafi ratować wychowanków przed nimi samymi, przed ich własną słabością, naiwnością, bezradnością. O tej prawdzie często, zapominają niektórzy współcześni wychowawcy i rodzice, stąd tylu nieszczęśliwych wychowanków: rozpieszczonych, uzależnionych, niezdolnych do miłości.

 

Zadaniem współczesnych Ochronek jest organizowanie takiej współpracy z rodzicami dzieci, aby wspierać ich w wypełnianiu funkcji wychowawczo-opiekuńczych, a także ujednolicać działania wychowawcze z domem rodzinnym. Co przekażemy dzieciom teraz, czego je nauczymy, przyniesie owoc za kilkanaście lat.  A więc warto wychowywać, sam błogosławiony Edmund Bojanowski podkreślał: „Życie piękne ma człowiek wtedy, kiedy jest otwarty na Boga, kiedy żyje według Jego zasad kierując się czystym sumieniem. Żyć pięknie to w moim przekonaniu – wybrać taką drogę życiową, która jest zgodna z Wolą Przenajświętszą, i iść nią bez względu na cenę, jaką trzeba za to zapłacić. Piękne życie przeżył według mnie człowiek, który żył przyzwoicie. Ale człowiek nie żyje po to, by tylko być „przyzwoitym”, lecz także po to, żeby wyrazić się i służyć innym z prostotą”.

 

s.M. Miriam Kłąb