Kiedyś przeczytałam taką historię indiańską:
Pewnego dnia młody wojownik został posłany na zwiady. Będąc na wskazanym terenie podszedł do jednego z namiotów, uchylił kawałek materiału w którym mieszkali młodzi rodzice. Ku jego zdziwieniu od razu dostrzegło go ich małe dziecko. Rodzice byli zajęci rozmową po drugiej stronie tipi. Indianin lekko się zawahał, czy chłopczyk nie narobi hałasu, ale on tylko uśmiechnął się do niego i pomachał drewnianą łyżką. Nagle dziecko wstało, podeszło do miski, nabrało jedzenia i nakarmiło wojownika. I tak kilkakrotnie. Młody Indianin był tak zaskoczony, że otwierał usta i jadł z ręki dziecka. Po jakimś czasie dziecko straciło zainteresowanie tą zabawą, wiec wojownik spokojnie się oddalił.
Szedł z powrotem do swego plemienia, by poinformować o swoich zwiadowczych odkryciach, ale sumienie nie dawało mu spokoju… Gdy następnego dnia Indianie zaatakowali ten teren, nie było na nim młodej rodziny.
Kilka łyżek strawy z rąk dziecka uratowało ich, ale i serce wojownika. Prostota czułość malca zrodziła w nim wrażliwość i zwykły odruch dobra. Wojownik ostrzegł rodzinę i pomógł w ucieczce.
Ta historia była przytoczona w książce, by pokazać, co czyni w nas codzienna Eucharystia. Ta odrobina Niebieskiego Chleba, karmi nas, abyśmy umieli ocalać w sobie dobro, ale też ochronić innych.
Tak, Jezus w Komunii Świętej przemienia nas! Chleb Eucharystyczny powoduje, że karmimy się czułą miłością, którą później udzielamy innym. Im więcej serc oddanych Jezusowi, tym mniej walczących wojowników!
s.M. Rafała Duraj







