„Raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim…”
Przewodniczką w duchowej wędrówce do Betlejem przez resztę adwentowych dni będzie Maryja – Matka Boga przychodzącego na świat w ludzkim ciele - dla ciebie i dla mnie. Ona wskaże, jaką postawę przyjąć, aby Bóg naprawdę narodził się nie tylko przed wiekami w betlejemskim żłobie, ale TERAZ w moim sercu.
Kiedy czekam na kogoś dla mnie ważnego, może trochę się niepokoję, jak przebiegnie spotkanie, ale cieszę się na nie. Adwent to czas oczekiwania na przyjście KOGOŚ dla człowieka najważniejszego. Dla Maryi adwent zaczął się w momencie Zwiastowania. Zapewne nie zrozumiała wszystkiego, co powiedział Jej wówczas anioł, ale nowina, którą oznajmił, sprawiła Jej radość. Chociaż wszystko było takie niezwykłe: niezwykły gość, niezwykłe poczęcie, niezwykłe Dziecko, które ma urodzić: „Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego” /Łk 1,32/. Maryja z radością oczekiwała narodzin Swego Syna i Swego Zbawiciela: „Raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim” /Łk 1,47/ - zwierzyła się Elżbiecie.
Maryja uczy nas dziś, jak z radością przyjmować Boga.
Warto chyba zadać sobie pytania:
- Co sprawia mi w życiu radość? Dobro, czy ludzkie potknięcia? Dawanie czy branie?
- Czy moje przeżywanie wiary jest radosne? Czy słuchanie Słowa Bożego, Eucharystia, modlitwa, dają mi radość?
- Co jest powodem moich smutków? Kłopoty życiowe, trudności, krzywdy, czy niezadowolenie, że nie mam tyle, ile najbogatsi?Maryja przyjęła Jezusa z wiarą. Wielkiej wiary trzeba było, by zgodzić się zostać Jego Matką, by dziewięć miesięcy później w małym dziecku dostrzec Bożego Syna, by jeszcze później nie załamać się, patrząc na okrutną śmierć Boga…WIERZYŁA. Ona – Matka – była WIERNĄ UCZENNICĄ SWEGO SYNA. Wierzyła, że Jezus jest Mesjaszem, Bożym Synem, Zbawicielem świata…
Maryja pokazuje, że można wierzyć nawet wtedy, gdy jest to trudne.
- W kogo lub w co wierzę? W Boga czy w siebie? A może w spryt, władzę i pieniądze?
- Kto jest dla mnie autorytetem?
- Czy staram się wierzyć Bogu, gdy przychodzą sytuacje, których wolałabym uniknąć?
Maryja uczy nas ufności wobec Boga. Stanęła przed bardzo trudnym wyborem. Anioł ogłasza Jej, że znalazła łaskę u Boga, że pocznie i porodzi Jego Syna. To nie jest tylko radosna wieść. Narażała się na hańbę i upokorzenie, a być może także na śmierć. Mogła stracić Józefa – człowieka, którego kochała… propozycja Boga wymagała więc ZAUFANIA, że cokolwiek by się nie stało, tak ma być, tak jest dobrze, bo tak chce Bóg!
- Czy mam zaufanie do Boga?
- Czy wierzę, że Bóg chce zawsze mojego dobra?
- Czy modlitwa skłania mnie do ufnego wyznania: ”bądź wola Twoja”?
Maryja staje dziś przed nami, jako posłuszna Bogu we wszystkim „Służebnica Pańska”. Bóg całkowicie odmienił Jej plany i – po ludzku rzecz biorąc – skomplikował jej życie. W Jej ręce złożył losy świata. Potrzebował Jej FIAT, aby zstąpić na ziemię i nas zbawić. Trudno być posłusznym, kiedy nie wszystko się rozumie. Czy Maryja rozumiała? Zapewne nie. Ale nie targowała się z Bogiem, pełna ufności posłusznie przyjmowała jego wolę. Bo posłuszeństwo rodzi się z zaufania.
- Czy chcę być posłuszna Bogu?
- Czy zgadzam się z koniecznością zachowywania wszystkich Jego przykazań?
Które budzi mój największy sprzeciw?
- W jakiej sprawie najczęściej jestem niewierna Bogu?
Co robię, aby to zmienić?
Matka Boże we wszystkim, co Ją spotykało, dostrzegała Bożą interwencję. Jej serce przepełniała wdzięczność wobec Pana. Ponieważ Maryja ufała Bogu, przyjmowała Jego wolę z wdzięcznością, nawet w bolesnych chwilach życia. Wdzięczność to inny odcień zaufania…
- Czy jestem wdzięczna Bogu za to, co otrzymuję? Jak okazuję tę wdzięczność?
- Czy potrafię być wdzięczna ludziom za dobro, którego od nich doświadczam?
Maryja, przyjmując Jezusa, nie szukała dla siebie zaszczytów i poklasku. Wydała na świat Bożego Syna, opiekowała się Nim, wychowała Go, ale gdy rozpoczął swoją publiczną działalność, usunęła się w cień. Była potem przy Nim w chwili śmierci. To niczego nie zmieniło, ale była z Nim. Prawdziwa miłość nie szuka siebie., ale dobra drugiego człowieka. Jest bezinteresowna i odpowiedzialna. Takiej postawy uczy mnie dzisiaj Maryja.
Jeśli nie traktujesz serio Jego nauki, a zwracasz się do Niego tylko wtedy, gdy czegoś bardzo potrzebujesz, to chyba nie do końca kochasz... Bóg wart jest tego, by przyjąć Go z miłością. Nie dla spodziewanej nagrody, ale dla Niego Samego. Wart jest tego, by dla Niego, dla Jego sprawy poświęcić swoje życie.
s.M. Dalmacja Bryś