Czy przemijanie ma sens?
Czy przemijanie ma sens?

Życie jest cennym darem. Jest wielką wartością i domaga się troski. Jednak trzeba nam pamiętać, że obecne nasze życie jest życiem w drodze. Zdążamy do celu jakim jest niebo. Dlatego też możemy odważnie powtórzyć za św. Janem Pawłem II, że przemijanie ma sens.

 

Czas listopadowy to czas refleksji i zadumy nad przemijalnością ludzkiego życia. To czas kiedy smutek przeplata się z wiecznością a żal z nadzieją. Warto pochylić się nad sensem ludzkiego życia i jego przemijaniem. Ojciec Święty Jan Paweł II tak pisał w „Tryptyku rzymskim”: „I tak przechodzą pokolenia. Nadzy przychodzą na świat i nadzy wracają do ziemi, z której zostali wzięci”. Papież dodawał: „Zatrzymaj się, to przemijanie ma sens, ma sens... ma sens... ma sens!”. Zaproszenie do zatrzymania się jest jednocześnie zaproszeniem do zastanowienia się nad własnym życiem.

 

Myślę, że warto nasze rozważania zbudować na pięknej nauce św. Jana Pawła II. Już we wstępie encykliki „Evangelium Vitae” papież pisze, że w sercu orędzia jakie przyniósł Jezus jest życie (por. EV 1). Jezus przyszedł na świat, by dać nam życie i to życie wieczne. Życie jest cennym darem. Jest wielką wartością i domaga się troski. Jednak trzeba nam pamiętać, że obecne nasze życie jest życiem w drodze. Zdążamy do celu jakim jest niebo. Dlatego też możemy odważnie powtórzyć za św. Janem Pawłem II, że przemijanie ma sens. Ono prowadzi nas do wieczności. Prowadzi do życia, które nigdy się nie kończy. Ojciec Święty Jan Paweł II wiele razy pochylał się nad tajemnicą przemijania i śmierci. Warto w tych dniach wsłuchać się w jego naukę i wskazówki. Do młodzieży w Denver w 1993 r.mówił: „W naszym ludzkim doświadczeniu śmierć jest wrogiem życia. Wbrew wszelkim mocom śmierci i wszystkim fałszywym nauczycielom Chrystus wciąż ofiarowuje ludzkości jedyną, prawdziwą i realną nadzieję. Dzięki temu, że przyjął naszą ludzką kondycję, Jezus Chrystus może przekazać wszystkim Życie, które ma w sobie”.

 

Każdy z nas otrzymał dar życia, który trzeba jak najlepiej wykorzystać, ale także każdy z nas doświadcza przemijalności ziemskiego życia i doświadczy śmierci, która jest przejściem do Domu Ojca. I tu znów przychodzi nam na myśl nasz Wielki Rodak i chwila jego śmierci. Mówił wtedy: „Pozwólcie mi odejść do Pana”. Śmierć była dla niego przejściem do Tego, którego kochał i któremu tak wiernie służył. Także my każdego dnia doświadczamy własnej i innych przemijalności. Może mamy możliwość towarzyszenia innym w tym najważniejszym dla nich momencie – w chwili pełnej tajemnicy i doniosłości, w chwili przejścia … Żyjemy po to, by umrzeć i stanąć przed Bożym obliczem i by wraz z Nim cieszyć się wiecznością. Obyśmy mogli stanąć przed Panem z rękoma pełnymi uczynków miłości. Bo tylko miłość trwa wiecznie.

 

Spójrzmy więc na nasze życie z perspektywy miłości. Tej, którą zostaliśmy obdarzeni, ale także tej, którą my darzymy innych. Miłość to pragnienie dobra drugiej osoby. I niewątpliwie takiego dobra pragnie dla nas Bóg, pragną nasi bliscy. Takiego dobra pragniemy dla tych, których bardzo kochamy. Ale co z tymi, których kochamy jeszcze za mało? Może warto pochylić się nad słowami Ks. Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą, zostaną po nich buty i telefon głuchy (…). Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna, zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście (…). Tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu, jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon, żeby widzieć naprawdę zamykają oczy, chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć, kochamy wciąż za mało i stale za późno (…). Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą”.

 

Kochajmy tych, którzy są blisko nas i tych, którzy są daleko. Sam Jezus zaprasza nas do trwania w Jego miłości (por. J 15, 9). To ona nadaje sens ludzkiemu życiu, ale też ludzkiemu przemijaniu. Z biegiem lat coraz pełniej wypełniamy swoje zadanie i powołanie, realizujemy to, do czego Pan nas zaprosił. Nadejdzie czas kiedy stojąc przed Nim zdamy sprawę z naszych uczynków, z wypełnienia zadań, które nam zlecił, z rozwinięcia talentów, które złożył w nasze ręce. Nie zapominajmy jednak, że będzie to czas spotkania z Miłosiernym Ojcem, który czeka na nas i pragnie mieć nas blisko siebie. Dlatego czas listopadowej zadumy jest czasem nadziei. Nostalgia, której doświadczamy może być dobrym tłem do głębokiej i owocnej refleksji nad naszym życiem. Może być czasem przemiany i dostrzeżenia sensu naszego życia i jego przemijania. Otwórzmy się na Bożą łaskę, na Jego światło i pozwólmy, by to On prowadził nas przez te dni, by podsuwał nam swoje myśli i natchnienia dla dobra naszego i naszych bliskich. Dla życia wiecznego.

 

sM. Damiana Szmidt