Do Domu Ojca...
Do Domu Ojca...

Edmund Bojanowski raduje się już niebem. Odszedł do Domu Boga Ojca 7 sierpień 1871 r.Przejście z ziemi do Nieba to zawsze TAJEMNICA! To SACRUM, które dokonuje się w życiu człowieka u kresu jego ziemskiej pielgrzymki. Ostatnie dni życia na ziemi i pogrzeb bł. Edmunda opisała siostra Elżbieta Szkudłapska. Siostra Elżbieta towarzyszyła naszemu duchowemu Ojcu, a kilka tygodni później opisując te chwile, pozostawiła nam niezwykle cenne świadectwo o świętym Serdecznie Dobrym Człowieku.

 

 

Kiedy się na dobre ś. p. Pan Bojanowski położył, nie wiem, ale ostatni list Jego własnoręczny mam z 21 Lipca, w którym sam sobie się dziwi, że ten list do mnie, w jednym dniu napisał, tak się czuł słabym; a drugi list, już dyktowany a pisany ręką X. Stanisława Gieburowskiego mam z 28 Lipca. Wtedy już był złożony do łóżka. Od X. Prałata Koźmiana dostałam wezwanie, aby odwiedzić ś. p. Fundatora naszego z 27 Lipca, którego dnia był w Górce Duchownej i widział go już bardzo słabego. Ja z Siostrą Konstancyą Chudą, przybyłam do Górki dnia 30 Lipca. Siostra Konstancja, co dopiero powróciła z Królestwa Polskiego, po zamknięciu tamże przez władzę rządową ochronki, i nie miała sposobności widzieć się z nami przez ośm lat; dlatego bardzo się jej ucieszył ś. p. Fundator nasz i jeszcze ciekawie dopytywał się, o najdrobniejsze szczegóły powodzenia Sióstr naszych w Polsce. Zabawiła Siostra Konstancya w Górce do 2 Sierpnia, a tegoż dnia przybyła Siostra Rozalia Krauze, której życzył sobie ś. p. Fundator do pielęgnowania w chorobie, a która pozostała ze mną aż do ostatniej chwili zgonu.

 

1) Ś. p. Fundator nasz był opatrzony św. Sakramentami wcześnie tj. 29 Lipca, po których przyjęciu, jak sam wyznawał przed nami i przed X. Stanisławem Gieburowskim, czuł się bardzo spokojnym i szczęśliwym; tego dnia także uporządkował wszystkie swoje interesa. Choroba była ciężka i nieznośna dla męczącego kaszlu i plucia; zdawało się nieraz, że wnętrzności wyjdą lub pękną piersi od natężenia okropnego. Patrząc na tak wielkie cierpienie, budowałyśmy się nadzwyczaj Jego cierpliwością; nigdy inne stękanie nie wyszło z ust jak to: o Boże mój, o Boże! a za każdą najmniejszą usługę, nigdy nie zapomniał podziękować. Mimo swych dolegliwych cierpień, zawsze pierwej pamiętał o nas zdrowych, niżeli o sobie, i nie mógł znieść, aby kto dla niego jaką niewygodę poniósł. Przez całą chorobę i do ostatniej chwili, miał przytomność ze wszystkiem. Ostatni dzień przed śmiercią mówił do nas: „cóż wam się zdaje, moje Siostry, co to jest, to nędzne życie na tej ziemi!” Tegoż dnia mówił do Siostry Rozalii, że pójdzie do Pana Jezusa, a gdy Siostra zapytała się, czy to do Komunii św. pójdzie, odpowiedział: „nie, już tu na ziemi, nie będę komunikował”. Ostatni raz przyjął wiatyk św. dnia 5 sierpnia, w dzień Matki Boskiej Śnieżnej.

             Ks. Stanisław Gieburowski                                             Kościół w Górce Duchownej

 

 

2) Trzy godziny przed śmiercią, zapytał się ś. p. Fundatora naszego X. Stan[isław] Gieburowski, czy ma telegrafować do X. Arcypasterza po ostatnie błogosławieństwo. Odpowiedział: „proszę Cię, telegrafuj do X. Koźmiana”. Co też uczyniono natychmiast, i w sam moment konania, błogosławieństwo Arcypasterskie zostało udzielone. Spokojność ś. p. Fundatora naszego była nadzwyczajna; w ostatni dzień często się żegnał i modlił w cichości; prosił także obecne Siostry, aby odmówiły Litanię do św. Józefa i modlitwę o szczęśliwą śmierć, co dwa razy tegoż dnia kazał sobie powtórzyć; o 5 godzinie przed wieczorem, jeszcze rozmawiał, a potem modlił się z nami, choć nie słowy, ale sercem i myślą; o 7, kiedy na Anioł Pański dzwoniono, jeszcze wyraźnie odmawiał Zdrowaś Marya, a potem już cichuteńko leżał, bez najmniejszego ruszania się i bez znaków konania, i tylko ostatni oddech mocniejszy dał znać, że już dusza odeszła od ciała, o pół dziesiątej wieczorem 7 Sierpnia.

 

3) W czasie choroby, kiedy Siostra Rozalia przy łóżku opędzała muchy, a przyniesiono dla niej obiad, nieboszczyk kazał: idź jeść. Siostra mówiła: kiedy muchy się bardzo naprzykrzają, a nieboszczyk na to: one będą wyrozumiałe dla mnie i miłosierne. I tak się stało, bo dopóki Siostra jadła obiad, ani jedna mucha, nie siadła na twarzy chorego.

 

           Probostwo w Górce Duchownej. Miejsce śmierci Edmunda Bojanowskiego

 

4) Przed śmiercią uderzyły mnie słowa te: „przez całe życie moje, nie umiałem sobie zebrać zasług na niebo, obym przynajmniej teraz przez te cierpienia potrafił sobie zasłużyć na nie; o jak wielkiej potrzeba cierpliwości!” A kiedy się zapytałam Ojca naszego, co każe powiedzieć wszystkim Siostrom, „Co zawsze polecałem, odpowiedział, dziś powtarzam: przede wszystkiem, prostotę zalecam; dopóki ta w Zgromadzeniu trwać będzie, dopóty będzie z niem błogosławieństwo Boże. Co do prowadzenia dzieci, zachować najdrobniejsze szczegóły, które są przepisane, bo nie uwierzycie, jak wielkiej w tem jest wagi każda, choćby rzecz najdrobniejsza”. „Gdybym tu miał zgromadzone wszystkie Siostry, to bym powtórzył im, co św. Jan umierając, uczniom swoim powiedział: Synaczkowie moi, kochajcie się, i ustawicznie to bym powtarzał: Siostry moje, kochajcie się i kochajcie się. To możesz powtórzyć wszystkim, a resztę Duch św. nauczy was”. Także z rozczuleniem słuchałam rozmowy ś. p. Fundatora z X. Stanisławem Gieburowskim o dobrodziejstwach Boskich, jak się niegodnym osądził tylu dobrodziejstw, w życiu doznanych, jak z uczuciem wdzięczności dziękował X. Stanisławowi Gieburowskiemu za okazywaną Mu dobroć, prawie ojcowską, którą tenże Czcigodny kapłan przypisywał Matce Najświętszej Cudownej w Obrazie Góreckim, mówiąc: to Matka Najświętsza, wszystko ci dała i wyjednała.

 

5) Dyspozycje o pogrzebie i ubraniu dał następujące. Życzył sobie spoczywać w Jaszkowie, o co też sam jeszcze listownie prosił W. Pana Szółdrskiego, aby pozwolił miejsca w grobach familijnych, w kościele Jaszkowskim. Pogrzeb zalecił jak najskromniejszy, a prosił, aby w gazetach o pogrzebie nie było doniesienia. Chciał być złożony w trumnie metalowej, ale jak najtańszej. Zapytał go X. Gieburowski: Edmundzie, dlaczego metalowej sobie życzysz? Odpowiedział ś. p. Fundator: że dla Sióstr, aby dłużej trwała, bo tej pamiątki po mnie one pragnąć będą. Dalej mówił: X. Antoniego Brzezińskiego poproś, aby ode mnie pożegnał całe Zgromadzenie; X. Stanisław Gieburowski, rozumie się, że będzie na pogrzebie, i może X. Prałat Koźmian, jeśli będzie mógł, tak samo i miejscowy Proboszcz; jeśli chcesz, poproś X. Tomasza Hertmanowskiego z Rąbinia, więcej nie zapraszaj. A gdym się zapytała, czy Siostry wszystkie sprowadzić, odpowiedział: tylko najbliższe; ale na przedstawienie, że byłoby przykro Siostrom, gdyby wszystkie być nie mogły, odpowiedział: uczyń, jak ci się podoba. Mówił potem dalej nasz Ojciec Czcigodny: „Na ciało moje, zróbcie czechoł biały i długi z szerokiemi rękawami, szkarpetki na nogi, i nic więcej; same mi Siostry, to najlepiej zrobicie”.

 

6) Po śmierci ślicznie ciało wyglądało; pierwszy dzień stężało, potem zwolniało, i aż do pogrzebu zostało wolne, jak u żyjącego człowieka. Ja nazajutrz, tj. 8go Sierpnia, powróciłam do domu, aby przygotować pogrzeb; na moje miejsce pośpieszyła do Górki Siostra Konstancya Chuda, aby wraz z Siostrą Rozalią Krauze towarzyszyć zwłokom.

 

7) W Środę, t.j. 9go, odbyło się wieczorem wprowadzenie zwłok do kościoła w Górce Duchownej, który w zieloność przyozdobiony został. Oprócz X. Stanisława Gieburowskiego, który przemówił rozczulająco do ludu10, było obecnych Xięży trzech. Odśpiewano Nieszpory żałobne. We Czwartek, t.j. 10go, po Mszy św. wyprowadzono zwłoki, aż do figury za wieś; odwiezione zostały końmi X. Stanisława Gieburowskiego aż do Gołębina, i Siostry dwie, wyżej wspomniane, towarzyszyły zwłokom; nasze konie z Jaszkowa czekały w Gołębinie; były tam także Siostry, zgromadzone z czterech ochron sąsiednich, które towarzyszyły zwłokom aż do Jaszkowa, gdzie stanęły o 2ej godzinie po południu. J. X. Dziekan Jankowski z Wyskoci, pozwolił dzwonić trzy razy dziennie w kościele Gołębińskim, jako też na przybycie i odejście zwłok.

 

           Kościół w Jaszkowie. Miejsce pochówku Edmunda Bojanowskiego

 

8) W Jaszkowie wprowadziły Siostry zwłoki ś. p. Fundatora najprzód do domu swego i złożyły je na pięknie przybranym katafalku. O szóstej wieczorem, gdy już była zgromadzonych połowa Sióstr, odbyła się exportacya z domu do kościoła pod przewodnictwem miejscowego J. X. Idzikowskiego, ośm Sióstr niosło trumnę na ramionach, reszta asystowała ze światłem. Kościółek Jaszkowski woń wydawał od pełności wieńców, kwiatów oranżeryjnych i splecionych bukietów, w które cały katafalk był przybrany, jako też i trzy ołtarze.

 

9) Nazajutrz, dnia 11 Sierpnia o 9tej z rana rozpoczęło się nabożeństwo żałobne od odśpiewania wigilii. Przybyli łaskawie Xięża następujący: J. X. Stanisław Gieburowski, J. X. Atanazy Szułczyński, Filipin Świętogórski, J. X. Szymon Radecki, Proboszcz z Gostynia, J. X. Tomasz Hertmanowski, Proboszcz z Rąbinia, dwóch Ojców Jezuitów z klasztoru śremskiego z dwoma klerykami, X. Antoni Brzeziński, Filipin z Osiecznej, który powiedział kazanie, wreszcie Proboszcz miejscowy z Żabna J. X. Andrzej Idzikowski. Z rodziny nieboszczyka, przybył z Poznania WP. Teofil Wilkoński brat nieboszczyka z żoną i WP. Antoni Skarżyński ze Sokołowa pod Śmiglem. Z okolicy nikogo z państwa nie było. Sióstr zgromadzonych na pogrzebie było 86, między temi były i Siostry ze Śląska, które wszystkie komunikowały za duszę ś. p. Fundatora i ze światłem asystowały w czasie nabożeństwa. Podczas przemowy pożegnalnej było wielkie i ogólne rozczulenie między Siostrami. Ze czterech ochronek, nie mogły Siostry przybyć na pogrzeb, dla choroby i inszych przyczyn ważnych.

 

Przy zdejmowaniu zwłok z katafalku, przypadek zdarzył, że wpadł do sklepu woźnica X. Proboszcza Gostyńskiego, i pomimo, że spadł dość głęboko na schody kamienne, nie doznał jednak żadnego uszkodzenia na ciele. Po pogrzebie, sprosiłyśmy wszystkich Czcigodnych Xięży z Państwem Wilkońskimi na skromny obiad do domu naszego, a po obiedzie wszyscy mili goście się rozjechali.

 

Dziękujemy Bogu, że nam pozwolił ostatnią usługę oddać Ojcu naszemu duchownemu; pokornie też dziękujemy J. X. Stanisławowi Gieburowskiemu, iż mu dał przytułek w domu Swoim i opiekę, pełną miłości w chorobie, a Boga prosić będziemy, aby koroną niebieską za to miłosierdzie zapłacić raczył. Także Czcigodnym kapłanom dzięki składamy, za uczczenie Swą obecnością na pogrzebie, zwłok Najdroższego Ojca naszego i Fundatora Zgromadzenia.

 

(W tekście zachowano oryginalny zapis słownictwa)