Mój bohater dnia codziennego
Mój bohater dnia codziennego

Plany na wyjazd były wielkie, jednak gdy zapał pielgrzymi ostygł, z czwórki podróżniczek zrobiła się zaledwie dwójka. Można by pomyśleć, że s. Estera zmarnowała czas zabierając tylko mnie. Cóż, ja mam poczucie wygranej…

 

 



Niesamowicie było zwiedzać miejsca, „gdzie to wszystko się zaczęło”. Proste kościoły, wiejskie izby... aż trudno uwierzyć, że w tej zwyczajności, z inicjatywy jednego człowieka rozwinęło się tak wielkie dobro, jak Zgromadzenie Służebniczek.



Jeszcze zanim dotarłyśmy „do Edmunda”, pospacerowałyśmy (i nieźle zmarzłyśmy) na Polach Lednickich. W ciągu naszego krótkiego wyjazdu odwiedziłyśmy m.in.  Górkę Duchowną, Luboń, Śrem, dworek w Grabonogu, Podrzecze i oczywiście Świętą Górę w Gostyniu. Nocowałyśmy w Jaszkowie, w domu pierwszych Służebniczek. Jaszkowo da się streścić w 3 słowach: prostota, ciepło i pokój.



Jakie są owoce tej pielgrzymki?

 

Edmund Bojanowski przestał być dla mnie tylko pobożnym panem z obrazka. Stał się człowiekiem z krwi i kości. Jest moim bohaterem dnia codziennego. Widzę, że (nie)zwykły heroizm Edmunda trwa w siostrach Służebniczkach, w ich pracy, modlitwie, poczuciu humoru i serdeczności. Czuję, że podróż jego śladami coś we mnie rozpaliła. Edmund pokazuje, że moje życie to nie jest mój skarb, tylko dar dla innych. Wiara nie jest abstrakcją, ale konkretną robotą do zrobienia. To cudowne, że codziennie mamy okazje do kochania i czynienia dobra. Wystarczy się tylko rozejrzeć.

Weronika Szopa