Owoce mojego życia
Owoce mojego życia

„Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców” (Mt 7, 16 - 18).

 

 

 

Na naszej drodze życia jest nam dane spotkać wiele osób. Są to różne spotkania: czy to w pracy, w autobusie, u lekarza czy wreszcie z członkami naszej najbliższej rodziny. Często ich obserwujemy i poddajemy naszej subiektywnej ocenie ich charakter, osobowość, sposób bycia, postępowania. Nie zawsze myślimy o nich pozytywnie, a czasem nawet ich krytykujemy tym bardziej jeśli wiemy, że są praktykującymi katolikami. Mówimy „Modli się pod figura, a diabła ma za skórą”. Zdarza się i sytuacja odwrotna, kiedy to my jesteśmy oceniani – jeśli przez ludzi prawych i życzliwych – będą dla nas jak lustro, w którym możemy dojrzeć nasze prawdziwe oblicze.

 


Po owocach ich poznacie…
A zatem pomyślmy przez chwilę, co mogą oznaczać te słowa, o czym Jezus do nas mówi? Przede wszystkim zachęca nas do przyjrzenia się głębiej swojemu wnętrzu. Moje życie ma być podobne do drzewa, na którym wyrastają dobre owoce. Owoce są symbolem mojego postępowania – dobrego lub złego. Jakich owoców jest w moim życiu więcej? Czy jestem Bożym człowiekiem, chrześcijaninem? Czy postępuję zgodnie z przykazaniami? Czy potrafię przebaczyć? Czy pomagam, kiedy ktoś potrzebuje mojej pomocy? Czy jestem miłosierny? Czy dostrzegam obok siebie bliźniego? Na ile otwieram się na działanie Ducha Świętego, który w sposób subtelny i delikatny zachęca mnie do czynienia dobra? Kluczem do znalezienia odpowiedzi jest moja relacja z Jezusem. Jaka ona jest głęboka czy powierzchowna? Sama zewnętrzna pobożność nie świadczy o mojej miłości do Pana – jest niewystarczająca.

 

Po owocach ich poznacie…
„Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22 - 23b).
Jeśli żyję z Bogiem jestem otwarty na działanie Ducha Świętego; wtedy będę bardziej radosny, spokojny, uprzejmy, cierpliwy, wierny, łagodny, opanowany. Kiedy dostrzegę w sobie, że choć trochę jestem lepszy, że jest we mnie więcej miłości to znak, że moja relacja z Jezusem staje się głębsza.

 

„Z obfitości serca mówią usta” (Łk 6, 45b).

Życie pełne Boga znajduje swój wyraz w słowach i czynach. W dosadny sposób wyjaśnia to św. Jakub w swoim liście „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: ”Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedźcie do syta!” – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie” (Jk 2, 14 - 17).

 

Słowa, które wypowiadam muszą być wyrażone w uczynkach – inaczej będą tylko pustymi, nic nie znaczącymi frazesami. Święty papież Paweł VI pisał: „Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków aniżeli nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami” (Ewangelii nuntiandi n. 41). Nikt z nas nie jest pozbawiony wad i słabości. Jezus jednak zachęca, aby pomimo wszystko je przezwyciężać. Obiecuje nam: „Wystarczy ci mojej łaski moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9).

 

Zaufajmy Bogu, otwórzmy nasze serca na łaski, które chce nam dać, prośmy, abyśmy każdego dnia wydawali dobre owoce i stawali się Jego autentycznymi świadkami.

s.M. Leonia Szefer