Pasyjne zamyślenia
Pasyjne zamyślenia

Jest noc. Jerozolima śpi. Tysiące pielgrzymów przybyłych z całej Palestyny na święto Paschy pogasiło już oliwne światła. Nastała głęboka cisza. Wnet jednak daje się słyszeć gwar. Oto od Góry Oliwnej spory oddział żołnierzy i uzbrojonej w miecze i kije straży świątynnej prowadzi skrępowanego człowieka. Idzie on boso. Z szyi zwisa mu długa pętla utrudniająca oddychanie. Tak prowadzono oskarżonych. Tak też zapewne prowadzono Jezusa.

 


Wysoka Rada, która zebrała się u Kajfasza, wcale nie myślała sądzić Jezusa. Już z góry mieli uplanowany wyrok. Postarali się o świadków. Oczywiście fałszywych, bo prawdziwi nie powiedzieliby nic złego o Jezusie. Co więcej żydom zależy na kłamstwie. Ewangelia mówi, że szukali fałszywego świadectwa. Ale świadectwa nie były zgodne, świadkowie się plątają. Sytuacja robi się niezręczna. Nawet gdy oskarżają Jezusa o to, że chciał zburzyć świątynię – największy skarb narodu żydowskiego, na który nie można było ani słowa powiedzieć, nawet to świadectwo nie jest zgodne. Jezus milczy. Zarzuty padają. Nie są przekonywujące. Nie wytrzymał arcykapłan.

 


- Czy ty jesteś Synem Bożym? – zapytał.
Teraz Jezus nie może milczeć. Nie odzywał się, gdy stawiano głupie zarzuty. Teraz chodzi o podstawową prawdę.
- Tak jestem Synem Bożym, ale zobaczycie mnie kiedyś jako równego Bogu, gdy będę was sądził przychodząc z nieba.
Arcykapłan na to czekał. Rozdarł szaty na znak oburzenia. Jak śmie Jezus nazywać się Mesjaszem, Synem Bożym, to bluźnierstwo!
O ironio! Tysiąc lat czekali żydzi na Mesjasza, a kiedy stał przed nimi i przyznał się, że jest wysłany przez Boga, nazwali Go kłamcą.
Wyrok zapadł. Choć nie było wolno w tym samym dniu wydawać wyroku, co oskarżono. Żydzi jednak nie liczą się z prawem. Wszystko zrobią, żeby zniszczyć niewygodnego Jezusa. Nie mogą jednak Go ukrzyżować. Dlaczego? Otóż od dziewięćdziesięciu lat Palestyna jest w rękach Rzymu. Od 6 r.p.n.e. rządy w Palestynie sprawują prokuratorzy Judei, zwani też namiestnikami. Oni jedni mają prawo wydać lub zatwierdzić wyrok śmierci.
W tym pamiętnym roku prokuratorem był Poncjusz Piłat. Żydzi wysunęli zarzuty. Wiedzieli, że Piłata nie obchodzi ich Mesjasz. Dlatego oskarżyli Chrystusa o to, że podburza naród i odwodzi od płacenia podatków. Kto by pomyślał, że Żydzi tak chętnie płacili podatki! Piłat bał się. Żydzi zaszantażowali go. Gdyby nie zatwierdził wyroku, powiedzieliby cezarowi, że wypuszcza na wolność buntownika Rzymu, więc nie jest przyjacielem cesarza. Świetne kłamstwo! Ale Piłat zrobi wszystko, żeby się utrzymać na stołku. A Jezus cierpi. Fałszywi żydzi, fałszywi świadkowie, fałszywe oskarżenia, fałszywe poinformowanie Piłata, niesprawiedliwe zatwierdzenie wyroku. Czego się nie robi, żeby zabić wroga...
 

 

Ukochani Uczniowie Chrystusa!


Te sceny Ewangelii odsłaniają nam jedno z najbardziej niesprawiedliwych i bolesnych cierpień, jakie człowiek spotyka w życiu – cierpienie dobrego imienia. Jak to jest z tym cierpieniem? Najbardziej bolesnym cierpieniem tego rodzaju jest fałszywe świadectwo. Może dzisiaj niewiele jest takich przypadków, żeby ktoś włóczył sąsiada po sądach i wymyślał na niego nieprawdę, ale na pewno nie brak codziennego kłamstwa, któremu na imię oszczerstwo. Nawymyślają niektórzy niestworzonych rzeczy o jakimś człowieku, a później można latami czekać, żeby naprawić swoją opinię.

Cierpienie oszczerstwa potrafi bardzo zranić serce. Bóg mówi do proroka Ezechiela: Są u ciebie ludzie rzucający oszczerstwo w celu zabijania. Przypomnijmy tutaj, że Bóg jasno powiedział: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu!
 

 

Bardzo częstym cierpieniem dobrego imienia jest obmowa. Wiem, że jest pijak, wiem, że odszedł od żony, wiem że pobił dziecko, wiem, że przeklinał wczoraj, wiem, to zrobiła... ale po co o tym mówić? I nie daj Boże mówić poza plecami. Pomyśl? Czy to co mówisz o panu Iksińskim, mógłbyś mu powiedzieć w cztery oczy? Jeśli nie, ugryź się w język. „Żeby przypadkiem nie było wśród was obmów!” - pisze św. Paweł.

 

Najmniej szkodliwe, ale chyba najczęstsze cierpienie sprawia plotka. Po prostu niepotrzebnie gada się o niepotrzebnych sprawach.
Jest coś takiego, że jak przeszła taka pani na emeryturę lub rentę, dzieci wychowała, chłopa pochowała, a jak go ma, to już ją nie cieszy, no i wtedy dawaj! Wsuwa buty albo bambosze, bierze płaszcz, albo chustę, otwiera drzwi i leci! – do sąsiadki.
To trzeba mocno powiedzieć i wybaczcie kochani, że powiem. Sami sobie robimy piekło a później mamy pretensje do Boga. Jeszcze przyjdzie taka później do kościoła i będzie śpiewać: „Gdzie miłość wzajemna i dobroć!”

 

Jest takie stare i może znane wśród was opowiadanie. Było to w XVI w. Pewna hrabina przyszła do św. Filipa Neri do spowiedzi. I wyznaje grzechy języka. Święty za pokutę kazał jej rozrzucić worek pierza, gdy będzie wiał wiatr. Po pewnym czasie dama znów stoi u krat konfesjonału i znów wyznaje te same grzechy. Wtedy Święty mówi jej, żeby pozbierała te piórka, co ostatnio rzuciła na wiatr. Hrabina nie powiedziała ani słowa. Kronikarze piszą, że już na zawsze przestała plotkować i obmawiać.

 

Weźmy to sobie do serca, bo łatwiej jest wypuścić z ręki wróbla niż go złapać. Kochani! Zapytajmy teraz, skąd się biorą te cierpienia dobrego imienia, cierpienia z powodu oszustw, obmów i plotek. Źródłem tych cierpień jest zawsze człowiek!

 

mf