Powołani o powołaniu - świadectwo
Powołani o powołaniu - świadectwo

Obecnie w kościele powszechnym przeżywamy Rok Życia Konsekrowanego. Dlatego też pragniemy dzielić się darem, który otrzymujemy od Boga - powołaniem. Jest to dar od Boga, niczym niezasłużony, ale jest także darem darowanym po to, aby nim się dzielić i świadczyć o tym, jak wielki o dobry jest Bóg i jak bardzo osobiście i niepowtarzalnie prowadzi każdego powołanego. Chcemy uchylić rąbka tajemnicy serc powołanych i podzielić się drogą naszego powołania. Tym, co czyni Bóg, jak znajduje klucze do ludzkich serc i jak to jest kiedy odddaje się Bogu życie.

 

 

Jezus moją Drogą, Prawdą i Życiem


Mam na imię s.M. Franciszka. W zgromadzeniu sióstr służebniczek NMP NP jestem ponad 16 lat. Dar powołania jest nadal dla mnie tajemnicą Miłosiernej Miłości Boga, którą co dnia na kolanach odkrywam, zgłębiam i za którą dziękuje – również tym wszystkim osobom, którzy mi go wymodlili, byli ze mną i którzy mnie dziś duchowo wspierają! Patron mojego imienia towarzyszy mi od 5 klasy szkoły podstawowej, gdyż wtedy zachwyciła mnie postać św. Franciszka i jest ze mną dzięki Bożej Opatrzności do dziś. W codzienności na modlitwie, jak Maria i Marta próbuje odczytywać jakie zadanie na dziś daje mi Pan Bóg – "Mów Panie, bo Służebnica Twa słucha! - „Odbuduj mój kościół” - parafrazuję słowa św. Franciszka. Mam BYĆ dla innych i z innymi, ale najpierw mam być z Jezusem: słuchać, poznawać Go, upodabniając się do Niego, bo to jest sedno i priorytet życia konsekrowanego, a potem mogę iść np. jak miłosierny samarytanin służyć i dzielić się Bogiem. Wiem dla KOGO żyję i KOMU służę! Lata życia zakonnego uczą mnie wielkiego zaufania Bogu, gdyż wiele razy doświadczyłam Jego pomocy i prowadzenia w sytuacjach, kiedy ja byłam całkowicie bezradna… ale i wiele razy Jezus mnie bardzo zaskoczył, bo On jest Pierwszy …


Byłam zawsze dziewczyną z marzeniami, pragnieniami, poszukującą celu i sensu życia. Dużo wyniosłam z domu rodzinnego, a jesteśmy jak liczna rodzina, bo mam jeszcze 5 rodzeństwa. Te doświadczenia pomagają mi brać życie takie jakie jest i bardziej rozumieć innych, wejść w trudności i problemy ludzi, z którymi dziś się spotykam. Życia wiary uczyłam się również będąc w Ruchu Światło - Życie, w którym odkrywałam Boga na modlitwie, w Słowie Bożym, na Eucharystii, w spotkaniu z drugim człowiekiem, we wspólnocie szukając swego miejsca. Nie brakowało w moim życiu momentów buntu, odrzucenia i zwątpienia w Boga szczególnie, gdy pojawiły się problemy rodzinne, szukałam siebie. W życiu zakonnym jak w każdym życiu nie brakuje trudności, trosk, prób, siłowania się ze sobą samym, swymi słabościami, bo nieraz coś mnie przerasta, ale rozeznaje to z Bogiem i Maryją. W i z Duchem Świetym szukam rozwiązań, zawierzając i pytając Boga: "Panie co mam czynić? Ty Panie zajmij się nimi, tą sprawą, a ja zajmę się Tobą!"

 

W zgromadzeniu spełniałam różne posługi wpatrując się i ucząc od Maryi i Józefa, bo służebniczka jest "do wszystkiego" – byłam furtianką, ogrodniczką, a obecnie posługuje w Domu Pogodnej Starości m.in. jako pielęgniarka. Posługa wśród chorych uczy mnie bardzo wiele – wewnętrznie przewartościowywać swoje życie, widzieć prawdziwe priorytety. Jak niewiele trzeba i jak wiele trzeba, by być szczęśliwym: prosty, szczery uśmiech, dobre słowo, życzliwość, przebaczenie, wysłuchanie, pobycie, zrozumienie. Prostota dziecka - tego m.in. uczyłam się od niepełnosprawnych dzieci, młodzieży i ich rodziców/opiekunów, a dziś też od osób starszych wiekiem, wśród których jestem. Od nich najwięcej otrzymuje dając niewiele, zyskuje duchowo bardzo wiele i to jest to, co najcenniejsze. Ja staram się pokazywać i wskazywać na Boga przez miłość, dobroć, bycie z nimi (czy to mi wychodzi? - myślę, że mogą o tym powiedzieć inni wśród których żyje, posługuję i z którymi się spotykam na co dzień).

 

Bóg każdego z nas wyposażył, dał wiele darów, na które potrzeba nam się otworzyć, przyjąć je, by potem hojnie dawać. Zaufał mi, więc dziele się sobą, talentami danymi mi od Boga, dając cząstkę siebie, bo to wszystko nie należy do mnie - ”Cóż mam, czego bym sama nie otrzymała?” Noszę te dary w glinianym naczyniu i mam świadomość, że one mają wrócić na końcu mego życia pomnożone do Boga. Chcę się spalać jak świeca, bo tego uczy mnie też nasz założyciel Bł. Edmund Bojanowski.
Niech Bóg w Trójcy Jedyny będzie Uwielbiony!


s.M. Franciszka Wierzycka

cdn