W sercu Kościoła... czyli kilka słów o kobietach w Kościele
W sercu Kościoła... czyli kilka słów o kobietach w Kościele

Maryja jest także inspiracją. Gdyby nie ona cud w Kanie Galilejskiej być może nigdy nie miałby miejsca. Wiemy, że to Ona dostrzegła brak wina i to Ona powiedziała o tym Jezusowi...

 


“W sercu Kościoła jaśnieje Maryja.” (CV 43) To krótkie zdanie z adhortacji apostolskiej Christus Vivit wydaje się streszczać całe posłannictwo Matki Bożej zarówno w Jej ziemskim życiu, jak i w wieczności. Maryja jest w sercu Kościoła to znaczy, że jest najbliżej Jezusa, że jest w samym centrum Jego Mistycznego Ciała. Jest tam, gdzie tętni Boże życie i tam, gdzie rozlewa się ono na każdego z nas. Jaśnieje-to znaczy wskazuje drogę, oświetla, daje nadzieję. Pokazuje, gdzie jest Źródło, z którego każdy z nas może czerpać. To krótkie zdanie przekazuje nam jednak jeszcze jedną ważną prawdę, nad którą pochylali się także Ojcowie Synodalni. Maryja, jaśniejąca w sercu Kościoła, na nowo przypomina nam o tym, że w samym centrum Mistycznego Ciała Chrystusa jest miejsce także dla kobiety. Dla jej wrażliwości i siły za razem. Nie ma wątpliwości, że Kościół od zarania swoich dziejów jest zdominowany przez mężczyzn. Sam Jezus jako swoich Apostołów wybrał ich aż dwunastu. W ich ręce złożył też wszelką władzę w Kościele, która odtąd, z pokolenia na pokolenie była przekazywana właśnie mężczyznom. I oczywiście, nie ma w tym nic złego i tak być po prostu musi, bo tego właśnie chciał Jezus. Nie możemy jednak zapomnieć o tym, że w otoczeniu Jezusa także kobiety miały do odegrania bardzo istotną rolę i, co najważniejsze, mają ją także dzisiaj. Jaka to rola? Najłatwiej będzie wyczytać ją właśnie z kart Biblii.

 

Dawać życie


Pierwszą i najważniejszą rolą każdej z kobiet jest macierzyństwo. To oczywiste - Maryja także była matką. Jako matka przyjęła Jezusa do swojego ciała, jako matka urodziła Go, wykarmiła, wychowała. Jako matka troszczyła się o swojego Syna, cieszyła się, martwiła, cierpiała. Jednak Jej macierzyństwo to nie tylko zewnętrzne przejawy zaangażowania, ale to postawa serca, które żyje DLA, w którym jest miejsce przede wszystkim dla Boga przychodzącego do nas w drugim człowieku. Maryja w swoim macierzyństwie jest dla każdej z kobiet znakiem i świadectwem tego, do jak wielkich rzeczy zdolne jest kobiece serce. Zaprasza nas do macierzyństwa nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim tego wewnętrznego, przejawiającego się otwartością, życzliwością i troską wobec każdego człowieka. Serce Kościoła jest Sercem Matki. Jako kobiety mamy zatem szczególną misję bycia matkami dla wszystkich Jego dzieci.

 

Poruszać


Maryja jest także inspiracją. Gdyby nie ona cud w Kanie Galilejskiej być może nigdy nie miałby miejsca. Wiemy, że to Ona dostrzegła brak wina i to Ona powiedziała o tym Jezusowi. Ona pierwsza zaufała też Jego mocy. Nie jest żadną tajemnicą, że jako kobiety widzimy więcej. Jesteśmy bardziej wrażliwe na kolory, na nasze otoczenie, mamy “lepszy gust” niż większość mężczyzn, dużo bardziej dbamy o szczegóły. Jednak nasza spostrzegawczość dotyczy także relacji z innymi. Dużo łatwiej jesteśmy w stanie odczytywać emocje otaczających nas osób, jesteśmy bardziej skłonne do współczucia. Ten dar jest także naszym zadaniem. Maryja w Kanie Galilejskiej uczy nas wyczucia, delikatności i zawierzenia Bogu. Uczy nas tego, byśmy dostrzegały potrzeby Kościoła i poszczególnych Jego członków i przedstawiały je Jezusowi. Abyśmy wszędzie tam, gdzie jesteśmy, inspirowały do działania.

 

Być wierną


Posłannictwo Maryi nabiera jednak szczególnego wyrazu, kiedy spotykamy ją pod krzyżem Jezusa. Właśnie tam, trwając przy swoim Synu w godzinie Jego męki i śmierci, Maryja daje świadectwo wierności i odwagi. To nie Apostołowie są w tym momencie przy Jezusie. Spośród Dwunastu został przy Nim tylko Jan, który nie musiał obawiać się uwięzienia, bo “był znany arcykapłanowi” (J 18,15).  Matczyne serce Maryi, choć wypełnione cierpieniem, pozostaje niezmiennie wierne i oddane Synowi. Jezus cierpi także dziś. Każde cierpienie Kościoła jest Jego cierpieniem. Być może właśnie teraz, kiedy Kościołem wstrząsają wiadomości o grzechach Jego pasterzy, potrzeba odważnych kobiet, które dadzą świadectwo wierności Jezusowi pomimo wszystko. Bo kochać Jezusa to kochać Jego Kościół. I to także wtedy, kiedy nie jest taki, jakiego się go spodziewamy. Maryja pod krzyżem nie krzyczy, nie buntuje się, nie szuka błyskawicznych i “najlepszych” rozwiązań. Ona po prostu jest przy Jezusie i pozwala, by historia zbawienia toczyła się nadal Bożym rytmem.

 

Mówiąc o Bogu, jako naszym Ojcu czasem zapominamy, że jest On równocześnie naszą Matką. Dlatego dyskusja na temat roli kobiet w Kościele nigdy nie powinna być dyskusją o tym, czy powinny być one dopuszczane do święceń kapłańskich, czy też nie. O tym zadecydował sam Jezus już niemal 2000 lat temu. Znacznie ważniejszą kwestią jest to, co zrobić, by ten “kobiecy”, macierzyński duch był w Kościele bardziej obecny i wyczuwalny. By Kościół nigdy nie poprzestał na byciu tylko instytucją, ale stawał się coraz bardziej domem, w którym każdy człowiek będzie czuł się przyjęty i umiłowany.